W piątek "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że w 2010 r. IPN uznał, że słynna książka IPN o domniemanej współpracy Lecha Wałęsy z SB autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "nie przynosi nowych faktów".
Wcześniej przez dwa lata pion lustracyjny IPN sprawdzał, czy można na jej podstawie wznowić proces lustracyjny byłego prezydenta. Ostateczna decyzja: nie można. Ale IPN do dziś nie ogłosił tego publicznie - podała "GW".
Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk powiedział PAP, że nie ogłaszano tego, bo w całej sprawie prokurator IPN nie wydał żadnego postanowienia; była tylko notatka jednego z prokuratorów o braku wystarczającej podstawy do wystąpienia o wznowienie lustracji Wałęsy. "Gdyby IPN skierował wniosek o wznowienie sprawy, opinia publiczna zostałaby o tym poinformowana" - dodał rzecznik IPN.
W 2000 r. Sąd Lustracyjny za prawdziwe uznał oświadczenie lustracyjne Wałęsy (jako kandydata na prezydenta), że nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL. Sąd uznał, że SB fałszowała swe akta na temat Wałęsy. Sędzia Paweł Rysiński mówił wtedy, że w całej sprawie "poza trzeciorzędnymi, budzącymi najzupełniej w tej sytuacji zasadnicze wątpliwości dokumentami nie ma - oprócz wypisu z rejestru byłej SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby fakt współpracy Lecha Wałęsy jako tajnego współpracownika o pseudonimie +Bolek+ z byłą SB".
W książce pt. "SB a Lech Wałęsa" Cenckiewicz i Gontarczyk napisali, że w pierwszej połowie lat 70. Wałęsa miał być agentem gdańskiej SB o kryptonimie Bolek. Opisując wyrok Sądu Lustracyjnego, autorzy ocenili, że wadliwie ocenił on dowody nt. Wałęsy i pominął ich część.
Ich zdaniem nie wiadomo, na jakiej podstawie sąd wysnuł wnioski, że autentyczna teczka "Bolka" nigdy nie istniała. Zdaniem autorów, sąd pominął ustalenia śledztwa co do zaginionych w 1992 r. dokumentów "Bolka" (trafiły do Wałęsy jako prezydenta, skąd miały wrócić niekompletne).
Sam sąd uznał twierdzenia autorów za "nieuprawnione", bo wniosek, iż Antoni Macierewicz dysponował w 1992 r. dokumentami sfałszowanymi przez SB, sąd wysnuł na podstawie opinii grafologicznej, z której wynikało, że doniesienie ze stycznia 1971 r. i dwa pokwitowania odbioru pieniędzy z 1971 r. i z 1974 r. nie zostały sporządzone przez Wałęsę.
Wałęsa wiele razy zaprzeczał, by był "Bolkiem". Podkreślał, że z dokumentów IPN wynika, iż kryptonim "Bolek" nosił najpierw podsłuch założony w jego miejscu pracy w stoczni, a potem wszystkie gromadzone przez SB materiały z nim związane. W 2005 r. Wałęsa dostał od IPN status pokrzywdzonego (status taki zlikwidowała nowa ustawa o IPN, uchwalona w 2006 r. na wniosek PiS). Były lider Solidarności zapowiedział wtedy, że będzie pozywał każdego, kto by twierdził, że był on tajnym współpracownikiem SB. Autorów tej książki nie pozwał.
Komentarze(2)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeWystarczy obejrzeć film Pana Grzegorza Brauna, “Towarzysz generał idzie na wojnę” aby zobaczyć czarno na białym, kiedy i jak nastąpiła zdrada.
Już w połowie 1981 roku, a wiec na pól roku przed wprowadzeniem stanu wojennego, Geremek knuł z komunistami przeciw Solidarności.
Dodając do tego stopień zinfiltrowania ruchu przez SB, role Bolka i innych TW, którzy dzisiaj rządzą Polska, można tylko zadać sobie pytanie,
na jak wielką skalę była ta kolaboracja.
Czy Geremek to był tylko wierzchołek góry lodowej?
Widząc, kto dzisiaj należy do sitwy trzymającej władzę, kto jest beneficjentem tego układu, można śmiało założyć, ze wszyscy prominentni członkowie PO brali w tym udział. Inaczej dzisiaj by tak nie bronili tego układu.
I kiedy czytam, ze byli działacze Solidarności byli internowani w wojskowych ośrodkach wczasowych, śmiech mnie bierze. Toż to były przecież w tym czasie najlepsze, najbardziej ekskluzywne ośrodki wypoczynkowe w Polsce!
To jasne, ze Jaruzelski wprowadził stan wojenny mimo tego, ze Rosja odmówiła wprowadzenia swoich wojsk, jak widział, ze doradcy i przywódcy Solidarności bez bicia, z własnej nie przymuszonej woli, sprzedają związek i Polskę.
A Magdalenka to było już tylko domknięcie układu.
Kto jest wiec pokoleniem frajerów?
Ano Ci, którzy widząc, że są oszukiwani w sposób jawny, nie tylko nic z tym nie zrobili, ale nawet specjalnie nie protestowali, licząc na jakieś ochłapy z okrągłego stołu.
A zaczęło się w Magdalence, kiedy komuniści i doradcy Solidarności, czyli TW, podzielili między sobą Polskę pod przykrywka bezkrwawej transformacji.
I potem , przy tzw.prywatyzacji, i potem przy wejściu do UE, i potem przy likwidacji polskiej gospodarki, przemysłu, szkolnictwa, armii.
Ci, którzy w czasie rozmów okrągłego stołu mieli po 20 lat i wchodzili w wiek wyborczy, później wielokrotnie jeszcze dali się oszukiwać. Nabrali się na niby-kapitalizm, na fasadowa demokracje. I to wiele razy. Dlatego są frajerami.