"Nie chcę być pociągany za sznureczki jak pajacyk, rezygnuję" - zapowiedział trener reprezentacji Polski kobiet w boksie Leszek Piotrowski. Jego podopieczna Karolina Michalczuk (51 kg) odpadła w 1/8 finału olimpijskiego turnieju w Londynie.

PAP: Nie udało się spełnić marzenia o medalu igrzysk. Zawsze pan powtarzał, że Londyn jest ukoronowaniem przeszło dziesięcioletniej pracy.

Leszek Piotrowski: Niestety, atmosfera wokół reprezentacji jest tak fatalna, że z dniem zakończenia olimpiady odchodzę ze stanowiska. Doszło do takiego "mieszania", jak w męskiej kadrze. Nie wyobrażam sobie i nie chcę być pociągany za sznureczki jak "pajacyk". Definitywnie rezygnuję z tej pracy.

Leszek Piotrowski z Karoliną Michalczuk / Newspix / SEBASTIAN BOROWSKI

PAP: Kiedy zaczęło się wszystko "psuć"?

L. P.: Pierwszy kryzys miał miejsce w 2006 roku, ale później sytuacja się uspokoiła. Do czasu. Zaraz po majowych mistrzostwach świata w Chinach, będących jedyną kwalifikacją na igrzyska, znów doszło do napięć.

PAP: Michalczuk mówiła publicznie, że woli współpracować z trenerem z Paco Lublin Władysławem Maciejewskim.

L. P.: Proszę prześledzić karierę Karoliny Michalczuk, pan Maciejewski sekundował jej w czterech zagranicznych walkach, a ja w 104. W ostatnim roku spędziłem z reprezentantkami 250 dni na zgrupowaniach, zaś pan Maciejewski został włączony do kadry w ostatnim etapie. To została wytrenowana przez klub?

PAP: Skąd ta niechęć do pana?

L. P.: Kiedy okazało się, że trenerzy dostaną nagrody finansowe za medale olimpijskie. A ja w boksie nie jestem dla kasy, on nie jest dla mnie źródłem utrzymania. Żadne 100 tysięcy, 20 tysięcy czy tysiąc złotych nie satysfakcjonuje mnie tak bardzo jak coroczne dyplomy od ministra, w uznaniu za pracę szkoleniową.

Pracowałem w kadrze dla zawodniczek, dla polskiego pięściarstwa i sportu. Nie dla pieniędzy. Boks, organizacja zgrupowań i cała otoczka jest moim hobby. Ale w momencie, gdy swoje palce zaczęli wkładać działacze, skończyła się przyjemność. Dopóki oni się nie zmienią, nie będzie pięściarstwa.

PAP: Jak wyglądała współpraca ze związkiem w ostatnim czasie?

L. P.: Rządzili wszyscy, oprócz trenera głównego, który zebrał garstkę zawodniczek i osiągnął takie wyniki (Michalczuk zdobyła trzy medale mistrzostw świata i pięć mistrzostw Europy - PAP).

PAP: Jaka była taktyka na pojedynek z Mary Kom (w niedzielę jeden z jej synów miał 5. urodziny; Piotrowski z kolei 1 sierpnia skończył 57 lat - PAP)?

L. P.: Chodziło o bezustanny atak i zamęczenie fizyczne rywalki. Miałem niewiele zastrzeżeń do Karoliny, chodziło o to, że nie wykańczała akcji lewą ręką i nie podchodziła do Kom. Nie zgadzam się z pięciopunktową porażką (14:19). To nie była jednostronna walka, tylko bardziej remisowa.