Krajowa Rada Prokuratury zbada sprawę płk. Mikołaja Przybyła, jeśli on sam się do nas o to zwróci, wskazując, że jego niezależność prokuratorska została naruszona - powiedział we wtorek szef KRP prokurator Edward Zalewski.

Jak mówił Zalewski w RMF FM, w oświadczeniu, jakie płk Przybył wygłosił w poniedziałek przed próbą targnięcia się na swe życie, "niektóre wątki są niepokojące"; m.in. te o wpływach przestępczości zorganizowanej na prokuraturę i o ograniczaniu prokuratorskiej niezależności. "Te wątki należy sprawnie i szybko wyjaśnić w postępowaniu" - uważa szef KRP.

Według niego, Rada - której zadaniem jest stanie na straży prokuratorskiej niezależności - nie ma dobrych środków do realizacji tego celu i nie może sama z siebie wkroczyć do badania sprawy. "W rękach pułkownika Przybyła jest ruch - na szczęście nie doznał poważnych obrażeń. Jeśli zawiadomi Radę, że jego niezależność została naruszona, to Krajowa Rada Prokuratury będzie musiała realizować swoje obowiązki" - powiedział Zalewski.

W jego ocenie, "zabrakło wspólnego działania" prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta i jego zastępcy - naczelnego prokuratora wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego, którzy zamiast wystąpić na wspólnej konferencji prasowej, urządzili je w poniedziałek jedna po drugiej. Zalewski uważa, że to "nie do pomyślenia", ale - jak podkreślił - nie można mówić o "buncie" prokuratury wojskowej względem jej cywilnego zwierzchnictwa.

Pytany o sam dramatyczny krok płk. Przybyła, Zalewski powiedział, że "nie rozumie tych emocji", które posunęły go do próby samobójczej. Podkreślił jednocześnie, że znał dotąd tego prokuratora i oficera jako ambitnego, oddanego swej pracy, twardego człowieka.

"Nawet gdyby sąd stwierdził, że prokurator popełnił błąd - a takim błędem jest moim zdaniem brak podstawy prawnej do żądania dostępu do esemesów bez zgody sądu - prokuratorzy muszą być przygotowani na to, że w pracy nie będzie samych sukcesów, ale też błędy. Prokuratorzy muszą być na nie odporni" - powiedział Zalewski.

Zaznaczył, że nawet Sąd Najwyższy stoi na stanowisku, iż tego typu błąd proceduralny, jaki jest obecnie wytykany poznańskiej prokuraturze wojskowej, nie jest przestępstwem i z pewnością nie kończy kariery prokuratora w prokuraturze. "Myślę nawet, że jest to błąd na tyle oczywisty, że prokurator nie popełnił go umyślnie, lecz np. z przepracowania" - uważa szef Krajowej Rady Prokuratury.

Prokurator wojskowy z Poznania postrzelił się w głowę w przerwie swej konferencji prasowej w Poznaniu. W emocjonalny sposób odnosił się na niej do medialnych zarzutów o złamanie prawa w nadzorowanym przez siebie postępowaniu o przecieki ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej.

Sprawę przecieku umorzyła w połowie grudnia Prokuratura Okręgowa w Warszawie, do której trafiła z Poznania. Po tym prokurator generalny Andrzej Seremet zlecił Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie zbadanie umorzenia, w tym m.in. kwestię występowania o billingi dziennikarzy przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Poznaniu. Wg "Gazety Wyborczej" prokuratura ta sześć razy złamała prawo, żądając, by operatorzy sieci komórkowych ujawnili jej treść esemesów dziennikarzy oraz prokuratorów. Operatorzy tych danych nie udostępnili, bo tajemnicę korespondencji można uchylić tylko za zgodą sądu, której nie było.

Szef NPW gen. Krzysztof Parulski uznał za "niestosowne" zlecenie przez Seremeta analizy działań prokuratury wojskowej ws. przecieków. Za nieetyczne uznał upublicznienie przez Seremeta wniosku analizy, zanim poznała ją NPW i przed zbadaniem zażaleń przez sąd. Parulski zaprzeczył, by był konflikt między NPW a PG.