Premier Donald Tusk powiedział w czwartek, że nie pozwoli, "by Polska brnęła w jakieś idiotyczne wojny". Jak ocenił, szef PiS Jarosław Kaczyński zagwarantuje Polakom "niezwykle ułańskie szarże przeciwko każdemu", a jego rządy będą oznaczały dla Polski zagrożenie i destabilizację.

"Tak, jestem specjalistą od tego, żeby układać się z sąsiadami i w Unii Europejskiej na zasadzie kompromisu. Nie pozwolę na to, żeby Polska brnęła w jakieś idiotyczne wojny. Z całą pewnością Jarosław Kaczyński zagwarantuje wam niezwykle ułańskie szarże przeciwko każdemu, tylko że ja jestem odpowiedzialny za to, żeby ludzie w Polsce zarabiali pieniądze, znajdowali prace, mogli handlować z sąsiadami, bo to jest szansa dla polskiej gospodarki" - powiedział premier podczas czwartkowej rozmowy w Polsat News i TVP Info.

Tusk odpowiadając na zarzuty stawiane przez PiS, że w polityce zagranicznej stosuje metodę wywieszania białej flagi pytał, czy w takim razie Polacy oczekują "polityka, który robi wszystkim na złość" i kompletnie bez sensu atakuje kanclerz Niemiec Angelę Merkel, która w UE jest najbardziej propolskim politykiem. "Czy to jest mądra polityka?" - dodał.

"Jeżeli Polacy będą chcieli wybrać takiego polityka od wojenki, który z kompromisu robi kapitulację i który przez politykę zagraniczną rozumie, że wsiada na konika i macha szabelką i wszystkich prowokuje, to tak, to jest między nami różnica" - mówił premier.

W jego ocenie, "Jarosław Kaczyński zawsze chciał pozować na mocnego polityka w Europie, ale nigdy niczego nie załatwił". Tusk uważa, że przez ostatnie cztery lata udowodnił, że to jego metody działania są skuteczniejsze.

Szef rządu powiedział też, że nie chce dopuścić do władzy ludzi, którzy uważają, że patriotyzm polega na tym, że "biało-czerwona flaga powiewa na kupie gruzów".

Tusk ocenił, że jeśli PiS wygra wybory, dojdzie do destabilizacji Polski

Tusk ocenił jednocześnie, że jeśli PiS wygra wybory, dojdzie do destabilizacji Polski. Dlatego też - mówił - PO zdecydowała się na emisję spotu, w którym pokazano m.in. sceny, które rozgrywały się wokół krzyża przed Pałacem Prezydenckim oraz migawki z zamieszek na stadionie w Bydgoszczy po finale tegorocznego Pucharu Polski. Obrazy te przerywane są pojawiającymi się na czarnym tle białymi napisami: "Oni pójdą na wybory", "A Ty?".

"Jeśli wygrają takie motywacje, jakie są właściwe dzisiaj dla liderów PiS, to wtedy rzeczywiście ci, którzy nie pójdą wybierać, będą moim zdaniem, tego bardzo gorzko żałowali. To chcieliśmy uświadomić ludziom" - podkreślił premier.

W jego opinii, mamy obecnie w Polsce do czynienia z "oczywistym zagrożeniem". "Tym zagrożeniem są prawicowi politycy, głównie spod znaku PiS, którzy uznali, że bandyci, którzy używają przemocy wobec 9-letnich dzieci, wobec kobiet, że to jest dla nich wymarzony sojusznik polityczny" - dodał.

Pytał też, w jaki sposób ma zmobilizować "tych wszystkich, którzy politykę przeżywają w sposób letni - nie emocjonują się tak polityką, jak ci wszyscy, którzy są nacechowani albo bardzo dużą agresją, albo bardzo wielkimi negatywnymi emocjami".

Premier był również pytany o to, jak walczyć z 20-proc. bezrobociem wśród młodych ludz

"Wydaje się wielu Polakom: a, nieważne, kto rządzi, będzie dalej tak jak jest. Otóż nie, jeśli wygra Jarosław Kaczyński to nie będzie dalej tak, jak jest - będzie zupełnie inaczej. W moim przekonaniu - dramatycznie gorzej, niebezpiecznie" - powiedział szef rządu.

Premier był również pytany o to, jak walczyć z 20-proc. bezrobociem wśród młodych ludzi. Zapowiedział, że jeśli po niedzielnych wyborach to on sformuje rząd, będzie starał się eliminować "najbardziej brutalne formy zatrudnienia".

Tusk zastrzegł przy tym, że nie chce przedsiębiorców "dusić przesadnie sztywnym prawem pracy". "Będziemy proponowali na przykład, bo mamy przygotowaną, zmianę umowy sezonowej tak, aby sezonowość nie oznaczała jednorazowości, czyli żeby młody człowiek, który znajduje pracę sezonową mógł podpisać umowę, która gwarantuje, że w kolejnym sezonie też będzie zatrudniony, co może ułatwić wzięcie kredytu" - zaznaczył szef rządu.

Według niego jednak, prawdziwym sposobem na to, by zmniejszać bezrobocie w Polsce nie są "sztuczki administracyjne, urzędnicze, czy specjalne programy", ale takie rządzenie, żeby miejsc pracy powstawało jak najwięcej.



Kolejną porażką rządu, według Tuska, okazała się walka z biurokracją

W opinii premiera, problemem w Polsce jest też to, że wielu młodych ludzi kończy studia i zdobywa zawód, na który nie ma popytu na rynku. "My staramy się też wpłynąć i będziemy tym przekonywać także na poziomie edukacji podstawowej, gimnazjalnej i średniej, żeby już wtedy młodym ludziom pomagać poprzez specjalistyczne także doradztwo w szkole średniej, żeby wybierali takie kierunki studiów, które dają większą szansę na pracę" - powiedział.

Tusk pytany był też o to, co uważa za porażkę swojego rządu. Jak mówił, mimo wielu dokonań jego rządu, tym co mu najbardziej leży na sercu jest kolej. "To była moja porażka. Tak bardzo skoncentrowaliśmy się na drogach i na tych zadaniach, które wynikały między innymi z Euro 2012, a kolej (...) - żeby tam naprawdę coś ruszyło ostro do przodu - wymaga nadzwyczajnej koncentracji i determinacji" - powiedział. Zapewnił jednak, że po wymianie kierownictwa spółek kolejowych pozytywne efekty powinny być widoczne w ciągu dwóch lat, przynajmniej na tak kluczowych odcinkach jak na przykład Trójmiasto - Warszawa.

Kolejną porażką rządu, według Tuska, okazała się walka z biurokracją. "Liczyłem tutaj na bez porównania szybsze efekty" - stwierdził. Jak mówił, mimo wprowadzonych zmian prawnych "rutyna urzędnicza jak widać nie nadąża" za potrzebami przedsiębiorców i za tym co zapisano w ustawach.

Palikot w przyszłym rządzie

"Mój rząd nie przejdzie do historii jako najlepszy rząd w historii świata. Natomiast chciałbym, żeby mój rząd był oceniany w kontekście tego, co przez cztery lata przyniosła nam historia, okoliczności zewnętrzne i żebyśmy też realnie ocenili mój rząd na tle innych rządów w Europie i ja nie mówię o Bułgarii, Rumunii, mówię o Niemczech, Wielkiej Brytanii, czy Szwecji" - podkreślił Tusk.

Mówił, że oczekuje rzetelnej oceny jego rządu biorąc pod uwagę swoich poprzedników i okoliczności w jakich oni mogli rządzić. "Porównujmy polityków i rządy, z tym co jest realnie do dyspozycji, a nie z tym co wydaje nam się idealne, bo wybierać będziecie między żywymi politykami, między istniejącymi partiami politycznymi" - stwierdził.

Premier był też pytany o twierdzenie polityków PiS, że głosowanie na PO oznacza równocześnie zgodę na udział Janusza Palikota w przyszłym rządzie.

"Rozumiem, że Jarosław Kaczyński musi starać się jakby zniechęcać do PO, w związku z tym codziennie wyskakuje z jakimś nowym pomysłem, który - w jego ocenie - ma zredukować szanse PO na samodzielne rządzenie. (...) Jeśli chodzi o Palikota, powiedziałem bardzo zdecydowanie: jeśli Janusz Palikot - a robi to w ostatnich tygodniach bardzo konsekwentnie - za jeden z głównych swoich celów uznaje legalizację narkotyków w Polsce, ja z takim człowiekiem współpracować nie będę" - powiedział Tusk.

Dopytywany co w sytuacji, gdyby PO zabrakło jednak kilku głosów do większości, premier odparł, że jesteśmy dwa dni przed wyborami i jego zadaniem jest, by tych paru głosów nie zabrakło. Podkreślił, że głęboko wierzy w to, że ich nie zabraknie.

"Tym bardziej, że koalicja to jest zawsze kompromis i ten kompromis zależy od tego między jakimi politykami jest zawiązywany. Sam kompromis to nic złego, ale jeśli miałby być to kompromis z ekstrawagancją i z tym takim radosnym szaleństwem Janusza Palikota, to szkoda Polski, (...) żebyśmy w tym krytycznym czasie dopuścili taką politykę radosną - może dającą satysfakcję, że można dowalić władzy - ale nieskuteczną" - powiedział Tusk.