Sprawność funkcjonowania IPN, przejrzyste reguły jego działania oraz dostępność IPN "nie tylko dla tych, którzy nas chwalą, ale też i dla krytyków" - zapowiada w wywiadzie kandydat na prezesa Instytutu dr Łukasz Kamiński.

Tydzień temu Rada IPN wyłoniła 38-letniego Kamińskiego w konkursie jako kandydata do wyboru przez parlament. W tym tygodniu Sejm może się zająć wyborem nowego prezesa IPN. Wakat na tej funkcji trwa od śmierci Janusza Kurtyki w katastrofie smoleńskiej w kwietniu 2010 r.

Według obserwatorów Pana wybór przez Radę miał charakter czysto merytoryczny, pozbawiony jakichkolwiek elementów politycznych. Czy to oznacza, że dobrze zafunkcjonowała ubiegłoroczna nowelizacja ustawy o IPN, która zwiększyła wpływ środowisk naukowych na wybór Rady, składającej się z samych ekspertów, a ograniczyła wpływ polityków?

Łukasz Kamiński: Niewątpliwie konkurs miał charakter merytoryczny, jak się wydaje decydującą rolę odegrały publiczne przesłuchania. Jest to dobry prognostyk na przyszłość.

Słychać głosy, że Pana wybór oznacza koniec upolitycznienia IPN, cokolwiek miałoby to znaczyć. Nie pozwoli Pan żadnym politykom na jakiekolwiek naciski czy ingerencje? Jako prezes ważnego urzędu państwowego będzie Pan przecież musiał kontaktować się z ważnymi osobami w państwie, choćby np. walcząc o budżet IPN.

Ł.K.: Kontakt z politykami piastującymi ważne funkcje państwowe, z posłami i senatorami jest rzeczą naturalną. Ważne, aby takie spotkania toczyły się według przyjętych reguł, a ewentualne spory rozstrzygane były w sposób merytoryczny.

PAP: Nowelizacja z ub.r. nieco ograniczyła kompetencje prezesa i powiększyła rolę organu kolegialnego, jakim jest Rada IPN. Będzie Pan pierwszym prezesem, który będzie musiał się zmierzyć z taką sytuacją.

Ł.K.: Nie doświadczyłem osobiście wad i zalet poprzedniego rozwiązania, więc nie jestem przywiązany do wcześniejszej praktyki. Osobiście widzę w nowej sytuacji wiele zalet. Przede wszystkim podział kompetencji oznacza również podział odpowiedzialności. Cenię sobie również możliwość skonfrontowania własnych pomysłów w szerszym gronie.

Czy IPN pod Pana kierownictwem - jeśli poprze Pana parlament - będzie kładł większy nacisk na zmianę, czy kontynuację jako zasadę działania? Czy IPN czekają szersze zmiany kadrowe, czy będzie Pan chciał dobrać sobie tylko najbliższych współpracowników?

Ł.K.: W przypadku takich instytucji jak IPN kontynuacja jest oczywistą zasadą działania. Podstawowe zadania wytycza ustawa, przez ponad 10 lat działalności ukształtowało się wiele dobrych praktyk. Nie oznacza to jednak, że nie należy dążyć do zmiany w tych obszarach, które funkcjonują gorzej.

O najważniejszych propozycjach zmian mówiłem podczas przesłuchania przed Radą IPN. Z pewnością będę chciał dobrać sobie grono kilku najbliższych współpracowników. Jakiekolwiek dalsze zmiany personalne zależeć będą tylko i wyłącznie od merytorycznej oceny pracy danej osoby.

Jakie konkretne zmiany w generalnym funkcjonowaniu IPN będzie Pan chciał przeprowadzić? Rewolucyjnie brzmi np. Pana zapowiedź konkursów przy przyjmowaniu nowych pracowników.

Ł.K.: Podstawowym celem jest sprawność funkcjonowania IPN, która m.in. wymaga wzmocnienia pozycji kierownictwa pionów merytorycznych oraz nadania rzeczywistych kompetencji wiceprezesom. Zależy mi również na wprowadzeniu przejrzystych reguł funkcjonowania IPN. Elementem tej transparentności będą m.in. konkursy ogłaszane publicznie w przypadku pojawienia się wolnych miejsc w poszczególnych jednostkach. Ogłoszenie takie zawierać będzie jasno opisane kryteria naboru, wymagania itp., a wynik konkursu zostanie podany do publicznej wiadomości. Chcę przekonać młodych ludzi, że warto się starać, podejmować już podczas studiów dodatkowe wyzwania, że wyróżniającym się absolwentom odpowiednich specjalności IPN da szansę. Od nich będzie zaś zależało, czy ją wykorzystają.

Czy fakt, że Pana macierzystym pionem w IPN jest Biuro Edukacji Publicznej oznacza, że właśnie do tego pionu będzie Pan przywiązywał szczególną uwagę?

Ł.K.: Zapewne tak będzie, co jednak nie będzie oznaczało faworyzowania BEP. Z charakteru ewolucji IPN wynika, że to właśnie działalność edukacyjna i naukowo-badawcza, wraz z udostępnianiem dokumentów przez archiwum, odgrywać będzie coraz większą rolę. Moim zdaniem to właśnie ocena działalności pionu edukacji i pionu archiwalnego będzie rozstrzygająca za kilkanaście lat, gdy rozpocznie się debata o przyszłości IPN.

Zwierzchność prezesa nad prokuratorami pionu śledczego i lustracyjnego IPN stała się - po uniezależnieniu prokuratury w ub.r. - wręcz znikoma. Czy przewiduje Pan jakieś zmiany w kierunkach działań pionu śledczego, niezależnie nawet od przedawnienia wielu zbrodni komunistycznych, co powoduje konieczność stopniowego "wygaszania" pionu śledczego? Pion ten spotyka się przecież z krytyką, choćby za długie i kosztowne śledztwa.

Ł.K.: W obecnej sytuacji ani prezes, ani nawet dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu nie mogą w żaden sposób ingerować w poszczególne śledztwa. W porozumieniu z Prokuratorem Generalnym chciałbym ogłosić akcję "ostatniej szansy", by wykorzystać w wielu przypadkach już ostatnią szansę zebrania materiału dowodowego przy wykorzystaniu żyjących świadków.

Obraz pracy pionu śledczego może też poprawić zgoda poszczególnych prokuratorów na wykorzystanie zebranych przez nich materiałów przez historyków. Dobrym przykładem jest tu ostatnia publikacja oddziału katowickiego, w której wykorzystano protokoły przesłuchań Ali Agcy.

Jest Pan w tym wieku, że nie podlega już lustracji - tak jak wszyscy urodzeni po 1972 r. W jakiej perspektywie można będzie mówić o "wygaszaniu" także i tego pionu?

Ł.K.: Z pewnością jest to jeszcze perspektywa dość odległa, aczkolwiek proces ten będzie nabierał tempa. Wynika to nie tylko z wkraczania w życie publiczne roczników "nielustracyjnych", ale także z tego, że w przypadku wielu osób, np. ponownie ubiegających się o mandat w parlamencie, procedury sprawdzające zostały już zakończone.

Czy jakieś zmiany czekają pion archiwalny? Wielu wciąż narzeka na procedury dostępu do archiwów IPN? Czy jest szansa na szybkie zakończenie digitalizacji zbiorów i opracowanie wszystkich niezbędnych inwentarzy?

Ł.K.: Moim zdaniem zmiany wymaga przede wszystkim wewnętrzna procedura udostępniania akt. Została ona utworzona w okresie, gdy zdecydowana większość akt miała klauzule tajności. Dziś możliwe jest jej znaczące uproszczenie, co uwolni sporo pracowników od żmudnej biurokracji. Będą się oni mogli zająć m.in. przygotowaniem inwentarzy, co staje się coraz bardziej palącą potrzebą.

Przyspieszenie procesu udostępniania nie rozwiąże jednak problemu zbyt małych czytelni. Dlatego bardzo ważne jest rozwinięcie systemu udostępniania akt w wersji elektronicznej. Digitalizacja niewątpliwie pozostanie priorytetem, aczkolwiek nie można liczyć na pełną cyfryzację 89 kilometrów akt w krótkim czasie. W przeciągu najbliższych kilku lat można jednak zdigitalizować zdecydowaną większość tych materiałów, które są najczęściej zamawiane przez badaczy i dziennikarzy.

Jak będzie Pan chciał "otworzyć" IPN na świat zewnętrzny, jak mówił to Pan podczas przesłuchań?

Ł.K.: Zacznę od siebie. Deklaruję gotowość do dyskusji, debaty, otwartość na racjonalną krytykę. Dobrym przykładem takiej postawy była ubiegłoroczna konferencja w Łodzi. Chociaż zorganizowano ją z okazji 10-lecia działalności badawczo-edukacyjnej IPN, to zaproszono na nią głównie osoby krytycznie nastawione do Instytutu. Moim zdaniem warto było zmierzyć się z ich opinią, przedstawić własne stanowisko i wyciągnąć wnioski na przyszłość.

IPN będzie otwarty dla wszystkich środowisk zainteresowanych jego działalnością - kombatantów, działaczy opozycji antykomunistycznej, nauczycieli, dziennikarzy, naukowców itp. Otwarty, czyli dostępny nie tylko dla tych, którzy nas chwalą, ale też i dla krytyków.

Czy możliwy jest jakiś udział IPN w polskiej prezydencji w UE?

Ł.K.: W ramach polskiej prezydencji IPN zorganizował, wraz z Centrum Studiów nad Zimną Wojną z Uniwersytetu Południowej Danii, międzynarodową konferencję naukową "Need to Know. Świat wywiadu i polityka. Spojrzenia ze Wschodu i z Zachodu." Odbędzie się ona w listopadzie w Brukseli. Jeśli np. MSZ wyrazi takie zainteresowanie, dysponujemy wieloma wystawami dostosowanymi do zagranicznego odbiorcy, prezentującymi najważniejsze wydarzenia z naszej historii z lat 1939-1989.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał: Łukasz Starzewski