Waldemar Baszanowski był człowiekiem skromnym, nie interesowały go honory, jednak postaramy się odpowiednio uczcić jego pamięć - uważa prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów Zygmunt Wasiela.

Baszanowski, najbardziej utytułowany polski sztangista w historii - dwukrotny mistrz olimpijski, pięciokrotny mistrz świata i sześciokrotny złoty medalista czempionatu Starego Kontynentu, zmarł w piątek w Warszawie w wieku 75 lat.

"Kiedyś wspomniał, że nie życzy sobie pompatycznego pogrzebu ani żadnych honorów, jednak zjazd związku podjął decyzję o przyznaniu mu tytułu honorowego prezesa. Kiedy mu ją wręczałem, miał łezkę w oku" - wspominał Wasiela.

"Wprawdzie nie życzył sobie rozgłosu, jednak postaramy się odpowiednio uczcić jego pamięć. Z Kazania, z niedawnych mistrzostw Europy, przywiozłem mu pamiątkową koszulkę i pozdrowienia. Szkoda, że do zaplanowanego spotkania już nie dojdzie" - powiedział PAP prezes PZPC.

Baszanowski, mimo choroby, interesował się działalnością związku. Za kilka dni miał się spotkać z Wasielą, by omówić przygotowania do mistrzostw Europy juniorów do lat 17 w Ciechanowie - imprezy z jego "nadania", kiedy był prezydentem Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów.

"Chciał, by zawody wypadły jak najlepiej. Zrobimy wszystko, by tak było" - zakończył Wasiela.