Decyzji o natychmiastowym zamknięciu punktów sprzedaży dopalaczy policjanci i inspektorzy sanitarni nie wręczyli jeszcze właścicielom albo pracownikom ok. 200 podmiotów - powiedział w poniedziałek rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

Główny Inspektor Sanitarny zdecydował w sobotę o wycofaniu produktu o nazwie "Tajfun" i wszystkich podobnych do niego środków oraz o natychmiastowym zamknięciu wszystkich punktów, które je oferują. W akcję zaangażowano kilkuset inspektorów sanitarnych oraz blisko 3 tys. policjantów. Kontrolujący sklepy i hurtownie z dopalaczami zabezpieczyli specyfiki sprzedawane w tych punktach; próbki mają być przekazane do badań laboratoryjnych.

Jak powiedział Sokołowski, trwa doręczanie decyzji do kolejnych punktów, które w sobotę i niedzielę były zamknięte. "Jest ok. 200 podmiotów, do których musimy dotrzeć i wręczyć taką decyzję" - wyjaśnił rzecznik policji. Jak dodał, chodzi zarówno o strony internetowe oferujące dopalacze, jak i dyskoteki, puby i przewoźne punkty handlu.

"Staramy się skontaktować z pozostałymi punktami, w których nie było właścicieli ani pracowników, tak aby móc doręczyć kolejne decyzje. (...) Zdajemy sobie sprawę z faktu, że część osób unika odebrania takiej decyzji" - dodał Sokołowski.

Pytany o sprzedaż dopalaczy przez internet Sokołowski podkreślił, że w przypadku sklepów, które handlują dopalaczami - zarówno w tradycyjny sposób, jak i za pośrednictwem internetu - zakaz działalności dotyczy obu dróg sprzedaży.

"Musimy jeszcze dotrzeć do niektórych sklepów internetowych. To jest praca policjantów na te dni" - zapowiedział Sokołowski. "To jest kwestia czasu, myślę nawet bardzo krótkiego, kiedy dotrzemy do właścicieli, aby móc przekazać im tę decyzję i wtedy egzekwować od nich zakaz handlu tymi specyfikami" - zapewnił.

Sokołowski nie potrafił jednak powiedzieć, co zrobią funkcjonariusze, jeśli okaże się np., że strona internetowa oferująca dopalacze jest umieszczona na serwerze spoza Polski.

Rzecznik policji poinformował też o przypadkach zrywania plomb założonych na zamknięte punkty sprzedaży. "Praktycznie w każdym województwie mieliśmy kilka takich przypadków, ale to jest incydentalne" - powiedział. Dodał, że robili to nie tyle właściciele, ile potencjalni klienci, "którzy w ten sposób wyrażają swój sprzeciw wobec zamknięcia sklepu". Dodał, że w takich sytuacjach plomby są ponownie nakładane.

"Zatrzymujemy osoby, które zrywały plomby, najczęściej będące pod wpływem alkoholu" - powiedział Sokołowski.

Dopalacze to substancje psychoaktywne, które mogą działać podobnie do narkotyków; można je legalnie kupić w Polsce. Są sprzedawane m.in. jako przedmioty kolekcjonerskie lub nawozy do roślin. Nie ma dokładnej statystki zatruć dopalaczami, w szpitalach kwalifikowane są one jako tzw. inne zatrucia.