39-latek, który w sobotę postrzelił siedem osób w Rybniku (Śląskie), został we wtorek aresztowany na 3 miesiące - poinformował wiceprezes rybnickiego sądu Andrzej Gozdawa Grajewski.

Jak poinformował prokurator rejonowy w Rybniku Jacek Sławik, górnik, który nie chciał we wtorek odpowiadać na pytania prokuratora, przed sądem odpowiedział na kilkanaście pytań.

Pytanie dlaczego? Bo konflikt rodzinny, bo nie chcieli się zgodzić na grilla

"Wyjaśnił, że od dłuższego czasu był w dużym stresie czy czuł się pod naciskiem konfliktu z rodziną - a zwłaszcza z teściami - dotyczącego wspólnej budowy domu, w którym razem zamieszkiwali. Sytuacja narastała, a w sobotę skończyła się takim tragicznym wybuchem na tle nieporozumienia co do dalszego spędzania tego dnia. On proponował urządzenie grilla, rodzina nie chciała się zgodzić i to stanowiło impuls, który skłonił go do takiego zachowania" - powiedział PAP prok. Sławik.

Wpływ na postępowanie 39-latka mogły mieć też sprawy finansowe. Brał kredyty, wykorzystane na budowę i wyposażenie domu. "Oceniamy to tak, że czuł się niedoceniony w jakiś sposób, czy też jego zdanie przy wydawaniu tych pieniędzy nie było na tyle uwzględniane, jak by sobie życzył" - dodał prokurator.

Niewiele pamięta ze strzelaniny

Mówiąc o samej strzelaninie, mężczyzna zasłaniał się dość często niepamięcią - nie potrafił wskazać, do ilu osób strzelał, czy kogoś zranił. Potwierdził, że strzelał też na zewnątrz, do samochodów, do radiowozu. Przyznał także, że pił alkohol. Prawdopodobnie zostanie poddany badaniom psychiatrycznym. Decyzję w tej sprawie podejmie już jednak Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, która we wtorek przejęła postępowanie.

Broń kupował w częściach i składał

Badana będzie też broń, którą górnik zgromadził i której użył. Jak wyjaśnił przed sądem, część złożył sam, kupując dostępne części w różnych miejscach, broń gazową zakupił natomiast w Czechach. Mężczyzna jeszcze we wtorek ma zostać osadzony w Areszcie Śledczym w Raciborzu.

Na razie cztery zarzuty, nawet kara dożywocia

W poniedziałek prokuratura postawiła górnikowi cztery zarzuty: usiłowania zabójstwa przy użyciu broni palnej członków swojej rodziny, usiłowania zabójstwa interweniujących funkcjonariuszy policji, spowodowania zagrożenia dla bezpieczeństwa i życia osób postronnych, do których również strzelał, a także nielegalnego posiadania broni. Grozi mu dożywocie. Niewykluczone, że usłyszy kolejne zarzuty.

Sześć osób nadal w szpitalu

W szpitalach nadal przebywa sześć osób, postrzelonych przez 39-latka. Jak poinformował we wtorek PAP dr Ryszard Michalik z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku, nie zmienił się stan czworga hospitalizowanych pacjentów - w najpoważniejszym, ale stabilnym, jest żona sprawcy. Sąsiadka, policjant oraz teściowa 39-latka są w dobrym stanie, jedna z tych osób może być we wtorek wypisana do domu.

Szwagier sprawcy jest leczony w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 2 w Jastrzębiu Zdroju. Jak poinformowała we wtorek rzeczniczka placówki Alicja Brocka, jego stan jest nadal poważny, ale stabilny. Postrzelony w żuchwę 15-letni syn mężczyzny przebywa w katowickiej Klinice Chirurgii Szczękowo-Twarzowej. Jeszcze w niedzielę do domu wrócił już teść zatrzymanego, który ma niegroźną ranę ramienia.

Jak poinformował we wtorek PAP zastępca prokuratora rejonowego w Rybniku Robert Wieczorek, w domu górnika trwają oględziny, a więc rodzina sprawcy nie może w nim przebywać. "Praca jest żmudna, musimy bowiem odnaleźć wszystkie wystrzelone przez mężczyznę pociski, a było ich bardzo dużo. Badamy też ślady biologiczne" - powiedział prok. Wieczorek. Jego zdaniem oględziny mogą potrwać nawet do końca tygodnia.



Swoje domy na potrzeby śledztwa muszą też udostępnić sąsiedzi, zabezpieczono też cztery ostrzelane przez 39-latka pojazdy - dwa samochody należące do sąsiadów, karetkę oraz radiowóz. Trwają też przesłuchania świadków.

Wszystko zaczęło się od awantury o grilla...

39-letni mężczyzna otworzył ogień w sobotę podczas awantury domowej. Według informacji ze śledztwa, w sobotę 39-latek wrócił do domu pod wpływem alkoholu i chciał zrobić grilla. Kiedy któryś z domowników sprzeciwił się temu, zaczął krzyczeć, wyzywać członków rodziny, a w końcu wyciągnął broń.

Mężczyzna z okna na pierwszym piętrze strzelał również do przedstawicieli służb przybyłych na miejsce. Zabarykadował się w domu razem z dwójką swoich dzieci. Antyterroryści obezwładnili go, gdy wraz z synem wyszedł na zewnątrz.

W domu mężczyzny znaleziono sześć sztuk broni długiej i krótkiej - ostrej i gazowej - a także górnicze zapalniki i niewielkie ilości prochu strzelniczego. Sprawca nie miał pozwolenia na broń.