Właśnie ruszyła kampania prezydencka. Będzie krótko i burzliwie, choć w nastroju żałoby.
Według polityków mimo deklaracji pojednania może być jedną z najostrzejszych po 1990 r. Ale i najkrótszą. Potrwa niespełna 60 dni i rozegra się między kandydatami popieranymi przez PO i PiS.
– Będzie to kampania krótka, niepodobna do wszystkich dotychczasowych, bo będzie się toczyć raczej w mediach niż podczas osobistych spotkań z wyborcami. Ale co gorsza, ta ostatnia tragedia może być wykorzystywana politycznie. Obawiam się tego, bo już ten nieszczęśliwy wypadek jest zawłaszczany przez konkretne siły polityczne – mówi nam Ryszard Kalisz, poseł SLD.
Nieoficjalnie politycy PiS przyznają, że w partii ścierają się dwie koncepcje prowadzenia kampanii. Jedna zakłada ostrą konfrontację z PO i obarczenie samego Donalda Tuska odpowiedzialnością za to, co się stało. – Gdyby nie sprzeciwiał się obecności prezydenta w Katyniu, byłaby jedna wizyta, a nie dwie, i nic by się nie stało – przekonywał nas niedawno jeden z posłów PiS. Druga koncepcja zakłada bardziej pokojową kampanię – pokazywania kandydata PiS (być może Jarosława Kaczyńskiego) jako kontynuatora wartości promowanych przez Lecha Kaczyńskiego, ale bez odwoływania się wprost do katastrofy.

Pełna mobilizacja

Politycy PiS – jak twierdzą – mają zakaz wypowiadania się na tematy polityczne do czasu ogłoszenia decyzji prezesa, a więc prawdopodobnie do soboty.
Bronisław Komorowski wczoraj ogłosił decyzję o zarządzeniu wyborów na 20 czerwca. W ten weekend wszystkie siły polityczne, które chcą ubiegać się dla swoich kandydatów o najwyższy urząd w państwie, będą musiały ogłosić pełną mobilizację. – Moim zdaniem 100 tys. podpisów zbiorą tylko te cztery partie, które są w Sejmie i mają odpowiednie struktury w terenie – uważa Ryszard Kalisz. Jego nazwisko pada wśród kandydatów lewicy na prezydenta, a Sojusz oficjalnie ogłosi swój wybór dzisiaj. Z zebraniem podpisów SLD nie powinien mieć problemów.
Kandydat PSL Waldemar Pawlak oficjalnie wczoraj ogłosił swój start w wyborach. – My już rozdaliśmy naszym ludziom, którzy przyjechali na konwencję, listy poparcia. PSL ma swoje struktury w każdej gminie, więc szybko zbierzemy podpisy – zapewnia w rozmowie z „DGP” Stanisław Żelichowski.



Najwięksi zbiorą podpisy

PO i PiS natomiast milczą. Oficjalnie dlatego, że jeszcze nie pogrzebano wszystkich ofiar. Kandydatem PO pozostaje Bronisław Komorowski, ale odpowiedzialny za jego kampanię Sławomir Nowak nie chciał w tym tygodniu rozmawiać o wyborach. I PO, i PiS organizacyjnie poradzą sobie z zebraniem podpisów.
Znacznie trudniej będą mieć kandydaci popierani przez mniejsze ugrupowania. – Wiem, że są takie głosy na mieście, że nam się nie uda. Ale zapewniam, że jesteśmy w stanie zebrać podpisy dla Andrzeja Olechowskiego – mówi „DGP” Jan Artymowski ze Stronnictwa Demokratycznego. Jak? Nieoficjalnie kolportowana jest informacja, że SD wynajmie firmy eventowe, których hostessy będą zbierać podpisy. – To bzdura – twierdzi Artymowski. Według niego podpisy będą zbierać członkowie SD i wolontariusze, a także osoby ze środowisk rzemieślników i kupców.
26 kwietnia do tego dnia muszą powstać komitety wyborcze kandydatów
6 maja mija termin na złożenie 100 tys. podpisów niezbędnych do rejestracji
31 maja poznamy ostateczną listę zarejestrowanych kandydatów na prezydenta