Dopiero po ponad półtorej godzinie po walce szatnię opuścił Andrzej Gołota, który w Łodzi przegrał przez techniczny nokaut w piątej rundzie walkę z Tomaszem Adamkiem. "Może boks już nie jest dla mnie" - zastanawiał się 41-letni zawodnik, który sprawiał wrażenie załamanego porażką.

W trwającym niespełna kwadrans pojedynku przyjął bardzo dużo ciosów na głowę. Zaraz po jego zakończeniu pojawiły się informacje, że trafi do szpitala na badania. Z szatni wyszedł dopiero po pierwszej w nocy.

"Chciałbym przeprosić wszystkich kibiców, którzy przyszli mnie zobaczyć, że nie wygrałem. Może boks nie jest już dla mnie" - powiedział Gołota, który mocno zaciągnął czapkę na głowę. O pojedynku mówił niewiele. "Tragedia, tragedia..." - powtarzał doświadczony pięściarz, były pretendent do tytułów mistrzowskich w kategorii ciężkiej.

Gołota ponownie miał poważne problemy z lewą ręką

Niewiele zadawał ciosów prostych, które rozpoczynają akcje i kiedyś były jego znakiem firmowym. "Znowu odnowiła się kontuzja łokcia. Trzeba będzie zająć się nim, potrzebna będzie chyba operacja" - stwierdził.

Przygnębiony porażką swego podopiecznego był także szkoleniowiec Sam Colonna: "Nie wiem co się stało, był dobrze przygotowany" - mówił Amerykanin o Gołocie.