Byłemu białoruskiemu więźniowi politycznemu, anarchiście Iharowi Aliniewiczowi zarzucono akty terroru poprzez podpalenia w Salihorsku i Mozyrzu – poinformował w sobotę zbliżony do służb specjalnych kanał Telegramu Żołtyje Sliwy. Grozi mu nawet kara śmierci.

Żołtyje Sliwy opublikowały na Telegramie nagrania wideo z przesłuchań Aliniewicza i innego anarchisty Dzmitryja Dubouskiego, w których Dubouski opowiedział o działaniach swoich i kolegów.

Oświadczył, że on i Aliniewicz mieszkali za granicą, ale postanowili przyjechać na Białoruś, żeby wziąć udział w akcjach przeciw Alaksandrowi Łukaszence. Przedostali się z Ukrainy na Białoruś na początku października i tam spotkali się z jeszcze dwoma innymi anarchistami. W czterech postanowili atakować budynki resortów siłowych.

Ich pierwszym celem były siedziby Państwowego Komitetu Ekspertyz Sądowych oraz prokuratury w Salihorsku. Obrzucili je koktajlami Mołotowa, powodując zapalenie się stojących obok samochodów. Stamtąd udali się do Mozyrza, gdzie zaatakowali budynek milicji drogowej. Ani w jednym, ani w drugim miejscu nikt nie ucierpiał.

Pod koniec października postanowili wyjechać z Białorusi, ale zostali zatrzymani koło ukraińskiej granicy.

O zatrzymaniu czterech anarchistów – bez wymieniana nazwisk - poinformował w sobotę Państwowy Komitet Graniczny. Według rzecznika Antona Byczkouskiego znaleziono przy nich kilka sztuk broni palnej i amunicję, a także granat i gaz pieprzowy.

Działania grupy zakwalifikowano - według Żołtych Sliw - jako akty terroru przeprowadzone w zorganizowanej grupie. Grozi za to kara pozbawienia wolności od 10 do 25 lat, dożywocie lub kara śmierci.

Aliniewicz został w maju 2011 r. - po wyborach prezydenckich z 2010 r. - skazany na 8 kat kolonii karnej za rzucenie koktajlu Mołotowa w kierunku ambasady Rosji w Mińsku. Amnestionowano go po 5 latach.

„Tym razem raczej nie wywinie się tak łatwo" – piszą Żołtyje Sliwy, dodając, że Aliniewiczowi zarzucono na razie akt terroru i handel bronią, ale „artykułów będzie na pewno więcej”.