Obrona przed utratą miejsc pracy, wsparcie dla służby zdrowia, bezpieczeństwo systemu finansowego, wsparcie dla przedsiębiorców i inwestycje publiczne - to pięć filarów pakietu antykryzysowego, którego zalożenia przedstawił w środę premier Mateusz Morawiecki. Szacunkowa wartość pakietu to ok. 212 mld zł. Ma być on odpowiedzią na kryzys w związku z epidemią koronawirusa.
"Tarcza antykryzysowa" zakłada m.in. przejęcie przez państwo finansowania 40 proc. wynagrodzenia w firmach z problemami, jednorazową wypłatę ok. 2 tys. zł dla samozatrudnionych i osób na umowie zleceniu oraz 7,5 mld zł dla służby zdrowia.
Biedroń podkreślił podczas swojego wystąpieniu w internecie, że Polska "stoi w obliczu próby", że "szczególnie dzisiaj musimy być wspólnotą" i "nikt w godzinie próby nie może być pozostawiony samemu sobie".
Oceniając "Tarczę Antykryzysową", stwierdził, że rozwiązania zaproponowane w środę przez premiera Mateusza Morawieckiego to "dobry kierunek, ale niestety kierunek niewystarczający". Według niego, "w niektórych przypadkach nie jest do końca jasne, jakie konkretne propozycje ma rząd dla obywateli".
"Co to znaczy na przykład możliwość wypłaty środków do 80 proc. minimalnego wynagrodzenia dla osób na umowach śmieciowych i samozatrudnieniu? Będą takie wypłaty, czy ich nie będzie? Co to znaczy do 80 proc.? Tzn. 80 proc., czy mniej?" - pytał i zaznaczył, że "w dobie niepewności Polki i Polacy potrzebują - szczególnie od rządu - konkretów".
W jego ocenie tych konkretów zabrakło, więc zaapelował do rządu i prezydenta Andrzeja Dudy, aby - jak mówił - "przypomniał sobie o prawie 3 milionach Polek i Polaków, którzy dzisiaj pracują na umowach śmieciowych i na samozatrudnieniu". "W tych trudnych czasach potrzebują oni szczególnego wsparcia. Trzeba pilnie rozszerzyć na nich prawa pracownicze, takie jak na przykład prawa chorobowe, czy wynagrodzenia postojowe" - powiedział. Apelował, aby rząd "pomyślał o ludziach, którzy mogą z dnia na dzień stracić pracę", przekonując, że państwo "musi zapewnić im stabilność finansową". Polityk zwrócił uwagę, że inne państwa przekazują teraz "miliardy na ratowanie swoich gospodarek" i ostrzegał, że "jeśli my nie przekażemy podobnych środków, to stracimy na światowym rynku".
Kandydat Lewicy na prezydenta zaprezentował też swoje propozycje "na czas pandemii związanej z koronawirusem". "Nie zgadzam się na obcięcie pensji pracownikom, co proponuje dzisiaj rząd. W przedsiębiorstwach dotkniętych kryzysem państwo może przejąć finansowanie 75 proc. wynagrodzeń pracowników, do średniej krajowej, tak jak na przykład dzisiaj jest w Danii. Warunkiem powinna być gwarancja, że firma nikogo przez ten czas nie zwolni" - powiedział.
Odnosząc się do firm najciężej dotkniętych kryzysem, powinna jego zdaniem "funkcjonować możliwość czasowego, bezpłatnego kredytowania przez państwo całości kosztów zatrudnienia". "Dla pracowników na śmieciówkach i +wypchniętych+ na samotnych zatrudnienie konieczne jest wsparcie na poziomie 100 proc. minimalnego wynagrodzenia" - proponował i zauważył, że pracownicy "na śmieciówkach" nie mają niższych kosztów życia niż zatrudnieni na umowę o pracę, w czasach epidemii też muszą opłacać czynsz, rachunki czy zapłacić za leki.
"Ważne jest także współfinansowanie stałych opłat dla mikroprzedsiębiorstw, takich jak prąd, gaz, leasing czy najem. Dodatkowo trzeba wprowadzić ustawowe zawieszenie spłacania kredytu przez przynajmniej 3 miesiące" - dodał.
Biedroń przyznał, że rząd obiecał już niskooprocentowane kredyty dla przedsiębiorstw, jednak jego zdaniem "to nie wystarczy". "Tanie kredyty dla małych i średnich przedsiębiorstw powinny być oprocentowane na poziomie 0 proc., tak żeby przedsiębiorcy mogli realnie z nich skorzystać" - zauważył. Dodał, że jest to jego "pakiet antykryzysowy dla pracowników i przedsiębiorców" jako jedna z głównych składowych Paktu Antykryzysowego "Polska 2020".
Mówiąc o kampanii prezydenckiej, zaznaczył, że "dzisiaj nie jest najważniejsza". "Najważniejsze jest zdrowie i życie Polaków, i nasza walka z pandemią koronawirusa. Wszystkie kwestie związane z wyborami muszą siłą rzeczy i powinny zejść na drugi i trzeci plan" - podkreślił.
Jak przekonywał, "źle się dzieje, że prezydent Duda, wykorzystuje tę trudną sytuację do kontynuowania kampanii wyborczej, objeżdża Polskę, składa wizyty gospodarskie, zachowuje się bardzo nieracjonalnie, narażając siebie, swoje zaplecze, ale także ludzi, których spotyka, na spore ryzyko". "Wszystkie ręce na pokład. Musimy być odpowiedzialni za zdrowie i życie Polek i Polaków" - oświadczył.