Z końcem listopada mija druga, 2,5-letnia kadencja Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Zastąpi go były premier Belgii Charles Michel. W piątek w Brukseli odbędzie się ceremonia przekazania stanowiska.
Legutko ocenia, że okres ostatnich pięciu lat był dla Unii Europejskiej bardzo trudny. "Był to chyba najtrudniejszy okres w historii UE od 2004 roku, kiedy nastąpiło duże rozszerzenie Wspólnoty. Unia doświadczyła w tym czasie kryzysu migracyjnego, brexitu i kryzysu przywództwa. Uważam, że odchodząca Komisja był też najgorszą Komisją Europejską, odkąd sięgam pamięcią. Kadencja Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej też kończy się brakiem sukcesów" – mówi w rozmowie z PAP.
Jak wskazuje europoseł PiS, Tusk został wybrany na stanowisko szefa Rady z klucza geograficznego, bo na czele instytucji unijnych brakowało przedstawicieli krajów Europy Środkowo-Wschodniej. "Był też odbierany bardzo dobrze na zachodnich salonach politycznych, zwłaszcza że był pupilem kanclerz Niemiec Angeli Merkel, trochę jej protegowanym. Warto przypomnieć to, co napisał +Spiegel+ o tym, że Tusk będzie posłusznym kandydatem" - mówi.
Jego zdaniem podczas brexitu uwidoczniła się słabość Tuska na tym stanowisku. "W tej kwestii Tusk mógł odegrać pewną rolę pojednawczą, przyjąć pozycję pośrednika, który próbuje pogodzić różne stanowiska. Jego wypowiedzi nie były jednak dyplomatyczne. Jeden z polityków brytyjskiej Partii Konserwatywnej powiedział mi niedawno, że za każdym razem, gdy Tusk otwierał usta w sprawie brexitu, poparcie jego partii rośnie. Jego wypowiedzi dotyczące Wielkiej Brytanii były często jątrzące, a to jedna z jego umiejętności" - ocenia.
W opinii europosła choć Tusk był przez długi czas traktowany życzliwie w Parlamencie Europejskim, to obecnie instytucja ta ocenia go krytycznie. Powodem było jego podejście do wyboru osób na kluczowe stanowiska w UE.
"Gdy rozpoczęła się jego druga, 2,5-letnia kadencja, wielu wskazywało, że został wybrany, bo lider PiS Jarosław Kaczyński wystąpił przeciwko niemu. Zapewne cieszył się z tego, choć nie były to komplementy. Przecież powinien zostać wybrany z uwagi na kompetencje, a nie dlatego, że Kaczyński był przeciwko niemu. W PE traktowano go życzliwie do czasu, gdy Rada Europejska odrzuciła spitzenkandidatów i wybrała swojego kandydata na szefa Komisji Europejskiej – Ursulę von der Leyen. Tusk został bardzo skrytykowany w europarlamencie z uwagi na to, że dla większości w PE kandydat wiodący było czymś oczywistym. Szef EPL Manfred Weber i lider socjalistów Frans Timmermans uważali, że Tusk mógł do tego nie dopuścić. Czy mógł nie dopuścić? Nie sądzę. Na pewno nie mógł liczyć na żadną przychylność polskiego rządu, zważywszy, że prowadził konsekwentnie jego krytykę. Polski rząd rozgrywał więc swoją partię tak, aby odsunąć Webera i Timmermansa od tego stanowiska, co się udało" - powiedział.
Legutko uważa, że Tusk miał „kilka jaśniejszych momentów” w trakcie swojej kadencji w Brukseli. "Przykładowo jego wypowiedzi dotyczące migracji były ostrożne i zawierały w sobie element zdrowego rozsądku, czego brakowało w wypowiedziach kanclerz Angeli Merkel, byłego szefa PE Martina Schulza oraz odchodzącego szefa KE Jean-Claude'a Junckera" - powiedział.
W opinii szefa EKR Tusk w zasadzie nie ma poglądów. "To widać było wtedy, gdy przejął funkcję szefa Rady. Brakowało mu wtedy jakiegokolwiek przesłania, planu, celu, który chciałby osiągać. Co więcej, Tusk przyszedł do Brukseli spoza środowiska europejskiej polityki. Tu na Zachodzie oni się znają od wielu lat, są sieci wpływów, które można w każdej chwili uruchomić. Nie przesadzałbym z siłą byłego szefa Rady Hermana Van Rompuya, ale on jako były premier Belgii miał swoje zaplecze, ludzi, możliwości nacisku na różne grupy. Tusk przyjechał do Brukseli praktycznie sam" - wskazał.
Jak wskazuje, nie można też zapominać, że Tusk, będąc szefem Rady, komentował bieżące wydarzenia polityczne w Polsce. "Mówił o bolszewikach, o tym, że PiS będzie strzelał do bocianów, wziął udział w kampanii prezydenckiej, popierając Bronisława Komorowskiego. To są rzeczy niedopuszczalne. UE to jednak system skrajnie większościowy. Większość po prostu może robić to, co chce" - ocenia.
W opinii europosła otwarte pozostaje pytanie, dlaczego Tusk został szefem Europejskiej Partii Ludowej. "Czy z powodu swoich osiągnięć czy z powodu swoich słabości? Czy dlatego, że w niektórych kwestiach dotyczących imigracji wypowiadał się rozsądnie, czy za to, że tak naprawdę nie przeszkadzał w prowadzeniu tego mechanizmu polityki europejskiej? Trudno to ocenić" - wskazał.
Legutko podkreśla też, że system unijny z przewodniczącym Rady Europejskiej jest źle skonstruowany z punktu widzenia skuteczności czy politycznej racjonalności. "Szef RE nie ma wpływu na rządy państw członkowskich. Te instytucje są pewną symboliką, mają pokazać, że każdy kraj ma możliwość wpływu na kierunki polityki Unii Europejskiej. Dlatego trzeba mieć taką namiastkę prezydenta, który zresztą nie jest wybierany w powszechnych wyborach. W sytuacji, gdy nie ma takiego kraju jak Europa, wiadomo, że jego pozycja jest słaba. Oczywiście to też kwestia osobowości, niektórzy mogą wyciągnąć z tego systemu więcej, inni mniej" - wskazał.