Prezydent USA Donald Trump powiedział w czwartek, że nie wiedział o tym, że szef jego kampanii prezydenckiej Paul Manafort udostępniał powiązanemu z rosyjskim wywiadem Konstantinowi Kilimnikowi dane sondażowe sztabu wyborczego, co jest ważnym wątkiem śledztwa ws. Russiagate.

Zapytany o to przez dziennikarzy Trump odparł: „Nie, nic o tym nie wiedziałem".

W środę adwokaci Manaforta przypadkowo ujawnili, że prokurator specjalny Robert Mueller, który prowadzi dochodzenie w sprawie Russiagate, koncentruje się na zarzucie, że udostępniał on dane dotyczące wyborców Kilimnikowi, który był jego biznesowym partnerem.

Mueller już wcześniej oskarżył Kilimnika o powiązania z rosyjskim wywiadem.

Jak komentują amerykańskie media, czyni to bardziej prawdopodobnym scenariusz, w którym Rosja otrzymywała od bezpośredniego otoczenia Trumpa informacje, które wykorzystywała do ingerowania w przebieg amerykańskich wyborów.

Mueller postawił Manafortowi zarzuty karne dotyczące prania brudnych pieniędzy, niezarejestrowania się w USA jako tzw. zagraniczny agent (lobbysta na rzecz obcego państwa), składania fałszywych oświadczeń, oszustw bankowych i podatkowych oraz utrudniania działania wymiaru sprawiedliwości i spisku na rzecz takiego utrudniania, a także usiłowania wpłynięcia na zeznania potencjalnych świadków. W pierwszej rozprawie, która toczyła się w Aleksandrii w stanie Wirginia, uznano go za winnego ośmiu zarzutów. Teraz sąd w Waszyngtonie rozpatruje kolejne, a wyrok może zapaść już w lutym.

Mueller, który ma bardzo szerokie uprawnienia w ramach swego śledztwa, bada też, czy sztab wyborczy Trumpa był w zmowie z rosyjskimi władzami oraz czy Trump już jako prezydent próbował utrudniać prowadzenie śledztwa. (PAP)

fit/ mc/