O niewielu ludziach można powiedzieć, że przyczynili się do rozwoju motoryzacji w kosmosie. Mieczysław Bekker był jednym z nich. Miał unikatowe zainteresowania: przed II wojną światową jako pracownik MON zajmował się pojazdami wojskowymi, a konkretnie sposobem, w jaki ich koła czy gąsienice zachowują się w kontakcie z podłożem. Już w latach 30. było bowiem pewne, że w razie konfliktu mobilność wojsk będzie kluczowa.
Po wrześniowej klęsce ewakuował się, by finalnie osiąść wUSA. Kontynuował tam swoje prace, wykładał ipracował dla General Motors. Jego dwie książki zapoczątkowały zupełnie nową dziedzinę wiedzy –terramechanikę. To unikatowe doświadczenie sprawiło, że Bekker włożył swoją cegiełkę wprogram Apollo.
Program od samego początku zakładał bowiem wysłanie na Księżyc nie tylko człowieka, ale i jakiegoś pojazdu. Pierwotnie miało to być ważące kilka ton mobilne laboratorium, ale ze względów oszczędnościowych stanęło na ważącym kilkaset kilogramów łaziku. Konstruktorzy od razu stanęli wobec przyziemnych (nomen omen) problemów: czy pojazd nie zapadnie się wksiężycowym gruncie?
Zobacz, kto jeszcze znalazł się na naszej liście
Jakiej wielkości koła powinien mieć? Czy powinny mieć opony? To właśnie obliczenia Bekkera pozwoliły na zoptymalizowanie konstrukcji. Wopracowaniu podsumowującym działanie pojazdu na Księżycu w1972 r. znalazły się podziękowania „za niekwestionowane doświadczenie iprzewodniego ducha dr. M. Bekkera, które doprowadziło do zakończonej sukcesem budowy łazikaksiężycowego”.