Lider PO Grzegorz Schetyna powiedział w sobotę, że nie ma taśmy z Karpacza, która miałaby kompromitować jego i Rafała Trzaskowskiego, o której pisał biznesmen Marek Falenta. "To jest tak samo prawdopodobne jak to, że byłem w Karpaczu na pokazach rodeo z prezesem Kaczyńskim - stwierdził.

Marek Falenta, biznesmen skazany na 2,5 roku więzienia w związku z tzw. aferą podsłuchową napisał w piątek na Twitterze, że słyszał o istnieniu "dobrej sex taśmy z Western City w Karpaczu z kowbojami Rafałem Trzaskowskim oraz Grzegorzem Schetyną". Pytał czy to też puści portal Onet.pl. "Podobno słaba jakość, bo wszędzie biały pył się unosił" - pisał Falenta. Pierwsze o sprawie poinformowało TVP Info.

"Wpisy Falenty są absurdalne, tak jak wiele rzeczy, o których mówił i pisał Falenta. To raczej nerwowa obrona przed konsekwencjami ujawnienia kompromitujących taśm z premierem Morawieckim. Jest czego słuchać i Polacy wyciągną wnioski z tego, co usłyszeli" - powiedział Schetyna w sobotę dziennikarzom w Bydgoszczy.

Dodał, pytany przez dziennikarzy, o możliwe nagranie z Karpacza, że "oczywiście, że nie ma takiej taśmy". "To jest tak samo prawdopodobne jak to, że byłem w Karpaczu na pokazach rodeo z prezesem Kaczyńskim" - zakończył temat lider PO. (PAP)

autor: Tomasz Więcławski