Informacje tygodnika "Do Rzeczy" są miażdżące dla prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz; teraz jest już chyba oczywiste dla wszystkich, że wiedziała ona o większości działań dot. spraw reprywatyzacyjnych - ocenił w poniedziałek wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.

"Dzisiejsze informacje tygodnika +Do Rzeczy+ są absolutnie miażdżące dla pani prezydent; teraz jest już chyba oczywiste dla wszystkich, że pani prezydent o większości spraw wiedziała i szkoda, że sama nie chce się odnieść do tego, że reprywatyzowała jej rodzina i rodzina wiceprezydenta (w kontekście nieprawidłowości przy stołecznej reprywatyzacji pojawiają się nazwiska dalekich krewnych Witolda Pahla - PAP). I jeśli oni próbują nam dziś powiedzieć, że o niczym nie wiedzieli, to brzmi, delikatnie rzecz ujmując, mało wiarygodnie" - powiedział Jaki w TVP Info.

"Do Rzeczy" podało w poniedziałek, powołując się na dokumenty dotyczące posiedzeń miejskiego zespołu koordynującego dot. reprywatyzacji, w składzie którego znajdowali się m.in. prezydent Warszawy, jej zastępca i skarbnik miejski, a także notatki ze spotkań warszawskich urzędników z tzw. handlarzami roszczeń, że Gronkiewicz-Waltz "wiedziała o kulisach przejęć atrakcyjnych gruntów w mieście przez handlarzy roszczeń".

Według tygodnika notatki z "zaskakująco koncyliacyjnych spotkań urzędników H.G.W. z +reprywatyzatorami+ były podstawą do podejmowania decyzji przez zespół koordynujący, wydający podwładnym zalecenia co do działań reprywatyzacyjnych".

Jak poinformowało "Do Rzeczy", na części dokumentów "widnieje podpis Hanny Gronkiewicz-Waltz lub adnotacja o jej obecności". "Materiały te wskazują, że Gronkiewicz-Waltz co najmniej w kilku najważniejszych warszawskich procesach reprywatyzacyjnych, w których kluczową rolę odgrywali aresztowani już handlarze roszczeń, m.in. Maciej M. i Andrzej M. - szczególnie tych dotyczących działek w pobliżu pl. Defilad - była w pełni informowana o podejmowanych przez urzędników działaniach" - czytamy w artykule.

Zdaniem Jakiego, który jest również szefem komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji, "nie ma żadnych wątpliwości", że prezydent Warszawy "nie mówiła prawdy" na temat zwrotów stołecznych nieruchomości. "Przez lata twierdziła, że to urzędnicy, nie ona. Co posiedzenie komisji to mamy nowe fakty, które pokazują, że pani prezydent o wszystkim wiedziała" - ocenił polityk.

Według niego "potwierdzają dobitnie" to również protokoły z posiedzeń zespołu koordynującego, bo - jak mówił - były to posiedzenia zespołu, gdzie "pani Hanna Gronkiewicz-Waltz była informowana o kosztach związanych z reprywatyzacją". "Mówimy o majątku wartym miliardy" - podkreślił Jaki.

Dodał, że każdy gospodarz miasta w takiej sytuacji "już na zdrowy rozsądek by spytał, czy musi te miliardy oddawać", zamiast przeznaczyć je na inwestycje.

"Warszawa, według naszych wstępnych obliczeń, oddając tym wszystkim złodziejom reprywatyzacyjnym miliardy złotych w naturze i odszkodowaniach, straciła inwestycyjnie 15-20 lat. Gdyby je przeznaczyć na inwestycje, to nie bylibyśmy tyle do tyłu. Dzisiejsze rewelacje pokazują, że pani prezydent się pod tym podpisywała. Podpisywała się pod protokołami z zespołów koordynujących, które sama w większości prowadziła, tam była informacja i o Twardej i o Placu Defilad, wszystko tam było" - powiedział Jaki.

Wiceminister sprawiedliwości był też pytany o opublikowaną na Facebooku odpowiedź prezydent na doniesienia tygodnika. Gronkiewicz-Waltz po raz kolejny oświadczyła, że podczas spotkań zespołu koordynującego w ratuszu "nie zapadały decyzje zwrotowe". Były tam - według niej - omawiane "skutki społeczne lub finansowe decyzji zwrotowych".

"Pani prezydent tutaj manipuluje, bo wszyscy zeznający przed komisją mówili, że oni niczego by nie zreprywatyzowali bez zgody tzw. +góry+ i że zespół koordynujący wyznaczał kierunek działań. Fizycznie na zespole nie oddawano nieruchomości, ale wyznaczano kierunki, mówiono urzędnikom: +zróbcie to+ i pani prezydent się pod tym podpisywała" - powiedział wiceszef MS. (PAP)

Autor: Wiktoria Nicałek

Edytor: Marta Rawicz