Przywódca populistycznej, antyimigracyjnej Partii na rzecz Wolności (PVV) Geert Wilders powiedział, że niezależnie od wyniku środowych wyborów parlamentarnych w Holandii jego ugrupowanie już wygrało, bo jego postulaty trafiły do szerokiej debaty publicznej.

"Już odcisnęliśmy nasze piętno na tych wyborach. Każdy mówi o naszych tematach" - oświadczył Wilders po oddaniu głosu w lokalu wyborczym w jednej ze szkół podstawowych w Hadze. Dodał, że przedwyborcza walka była wspaniała, a wpływ PVV rósł niemal z każdym dniem.

Do udziału w środowym głosowaniu uprawnionych jest ok. 13 mln osób, które spośród 1114 kandydatów z 28 partii politycznych wybiorą 150 deputowanych niższej izby holenderskiego parlamentu.

Według przedwyborczych sondaży centroprawicowa partia VVD premiera Marka Ruttego miała niewielką przewagę nad antyunijną, antyislamską PVV Wildersa. Wynik jest jednak niepewny, bo różnica między wiodącymi ugrupowaniami pozostawała na poziomie błędu statystycznego.

Niezależnie od tego, która partia wygra wybory, do rządzenia potrzebna będzie jej koalicja. Oznacza to, że sterów władzy nie obejmie Wilders, bo współpracę z nim wykluczają inne główne ugrupowania.

Kampania wyborcza, skupiona wokół kwestii tożsamości narodowej i podejścia do imigrantów, została w ostatnich dniach zdominowana przez kryzys dyplomatyczny między Holandią i Turcją. Konflikt wybuchł, gdy rząd w Hadze zakazał przedstawicielom Ankary udziału w wiecach na terytorium Holandii przed tureckim referendum konstytucyjnym.

Środowe wybory to pierwsze z trzech ważnych głosowań w tym roku w krajach UE - obok wyborów prezydenckich we Francji w kwietniu i maju oraz wrześniowych wyborów parlamentarnych w Niemczech.