Platforma Obywatelska nie ma żadnych związków z Andrzejem Hadaczem - podkreślił w rozmowie z PAP rzecznik PO Jan Grabiec, pytany o zarzuty wicemarszałka Senatu Adama Bialan dotyczące współpracy PO i Hadacza w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej

W niedzielę Bielan odnosząc się w TVP Info do podanej w 2015 roku przez tygodnik "wSIECI" informacji o kulisach prowokacji wymierzonej w ówczesnego kandydata PiS na prezydenta, stwierdził: "wiemy, że osoba z otoczenia sztabu Bronisława Komorowskiego prosiła Andrzeja Hadacza o to, żeby przyszedł pod (...) studio, gdzie była organizowana debata po to, żeby sprowokować Andrzeja Dudę".

Bielan ocenił również, że sprawa Hadacza nie jest do końca wyjaśniona, a wszystkie osoby ze sztabu Bronisława Komorowskiego, które miały z nim związek "powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności". Natomiast portal wpolityce.pl poinformował, że Andrzej Hadacz współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.

Pytany o słowa Bielana rzecznik PO podkreślił w poniedziałkowej rozmowie z PAP, że Platforma nie ma "żadnych związków z panem Hadaczem".

"Natomiast wiem, że przez kilka lat był jednym z współtwórców ruchu smoleńskiego, był aktywnym uczestnikiem miesięcznic" - powiedział Grabiec.

"Jeśli część mediów prawicowych twierdzi, że (Andrzej Hadacz - PAP) ma jakieś związki ze służbami specjalnymi, to rzucałoby nowe światło na całe to przedsięwzięcie kłamstwa smoleńskiego rozpowszechniane właściwie od 2010 r. o rzekomym zamachu" - dodał rzecznik PO.

Grabiec dodał że tezy wypowiadane w 2010 r. dotyczące rzekomego zamachu w Smoleńsku obecnie są wypowiadane przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza oraz wiceszefa MON Bartosza Kownackiego.

"Być może ta informacja o tych rzekomych związkach ze służbami, powinna być okazją dla liderów PiS-u do przemyślenia czy nadal warto w sposób koniunkturalny, polityczny upowszechniać te nieprawdziwe informacje" - powiedział rzecznik PO.

Według portalu wpolityce.pl w Instytucie Pamięci Narodowej mają się znajdować materiały, z których wynika, że Andrzej Hadacz, wówczas noszący nazwisko Dobosz, został pozyskany do współpracy "na zasadzie współodpowiedzialności obywatelskiej" jako TW "Matka". Wpolityce.pl napisało, że Hadacz donosił na swoich kolegów z Kopalni Węgla Kamiennego w Jastrzębiu Zdroju. 6 grudnia 1988 roku miał być wyeliminowany jako tajny współpracownik "z powodu popełnienia przestępstwa". (PAP)