PSL w imieniu grupy posłów złożyło w Sejmie wniosek o odwołanie ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka - oznajmił w sobotę szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz. Polska wieś przeżywa obecnie największy od dekad kryzys - stwierdził w sobotę podczas wizyty w Sierpcu (Mazowieckie).

Prezes PSL uczestniczył w spotkaniu tego ugrupowania z samorządowcami województwa, które zorganizowano w sierpeckim Muzeum Wsi Mazowieckiej, w ramach cyklu debat #UczciwaPolska. Uczestniczyli w nim m.in. marszałek Mazowsza Adam Struzik, a także były prezydent Gliwic, obecnie członek Rady Politycznej Ruchu Samorządowego "Tak! Dla Polski" i senator Zygmunt Frankiewicz, jak również były premier i szef ludowców Waldemar Pawlak.

"W obliczu niewykorzystywania potencjału Unii Europejskiej do modernizacji polskiego rolnictwa, w obliczu oszukania polskiej wsi w ramach dotyczących ochrony ziemi, wspierania młodych rolników, dotyczących pomocy tym, którzy są gospodarni, w obliczu tych wszystkich zdarzeń i przez te wszystkie zdarzenia, będąc jedyną parlamentarną formacją reprezentującą prawdziwy głos polskiej wsi, w dniu wczorajszym, w imieniu grupy posłów, złożyliśmy wniosek o odwołanie ministra rolnictwa i rozwoju wsi, bo abdykował, położył polską wieś, zdradził i oszukał" - oświadczył Kosiniak-Kamysz.

Wyjaśniając powody wniosku, stwierdził, że został on złożony także "w obliczu upadłości dwustu tysięcy gospodarstw, z tego w większości hodujących trzodę chlewną, w obliczu spadających cen mleka o 40-90 gr". Zaznaczył, że wniosek o odwołanie ministra rolnictwa nie jest personalny. "On dotyczy osoby, bo taka jest konstrukcja odpowiedzialności politycznej. Ale to jest wniosek polityczny, będący wyrazem +czerwonej kartki+ pokazanej przez rolników" - powiedział, wskazując "na partię, która dziś sprawuje rządy". "I to partia rządząca dzisiaj pokazała, gdzie ma i w jakim poważaniu ma polskiego chłopa, rolnika i gospodarza, gdzie ma polską wieś. Wykorzystała wyborczo i po wyborach odrzuciła" - mówił Kosiniak-Kamysz.

Złożenie wniosku o odwołanie ministra rolnictwa szef ludowców zapowiadał już wcześniej. Sam minister Kowalczyk, komentując tę deklarację, stwierdził wtedy, że wniosek będzie dobrą okazją do pokazania działań jego resortu. "Jestem spokojny o wynik głosowania w sprawi wotum nieufności. PiS widzi dokonania resortu rolnictwa i przyczyny problemów na rynku zboża" - mówił minister Kowalczyk.

Jak stwierdził podczas sobotniego spotkania w Sierpcu prezes PSL, "dzisiaj polski rolnik nie może sprzedać swojego zboża, a jeżeli nawet znajdzie takie miejsce to, sprzedaje je o 30, 40, a nawet 50 proc. taniej". "Niekontrolowany napływ ukraińskiego zboża, orzechów, miodu, kurczaków, różnych produktów rolnych, sprawił, że mamy do czynienia z największym kryzysem na wsi nie od miesięcy, nie od lat, ale tak naprawdę od dekad" - ocenił Kosiniak-Kamysz.

Podkreślił, że "bez gospodarki rolnej, bez chłopa i gospodarza, producenta rolnego, bez mieszkańców wsi, nie ma bezpieczeństwa Polski, nie ma bezpieczeństwa narodowego". Jak mówił, "pomoc Ukrainie - tak, ale niszczenie polskiego rolnictwa - nie". "Jest ustawa o ochronie polskiego rolnictwa, którą trzeba przyjąć i te sprawy zostaną wyregulowane" - dodał. Przyznał, że to nie rozwiąże jednak wszystkich problemów polskiej wsi.

Szef ludowców wskazał, iż aby pomóc rolnikom "trzeba wykorzystać dobrze środki z Unii Europejskiej" i "trzeba wprowadzić stabilizacje dochodów rolniczych, bo dzisiaj to jest zawód kaskaderski - nigdy nie wiesz, co się wydarzy i to nie tylko ze względu na warunki atmosferyczne, ale właśnie na preferencje państwa, na jakość zarządzania, na dyletantów, którzy się za to wzięli".

Kosiniak-Kamysz podkreślił, że "polska żywność jest produktem, który może być skarbem narodowym pokazywanym nie tylko w Polsce, ale i na świecie". "Trzeba natychmiast wprowadzić kaucje na zboże z Ukrainy, wyznaczyć korytarze transportowe" - wskazał. Zaznaczył przy tym, iż ludowcy oczekują także od rządu "natychmiastowego skupu interwencyjnego zboża przez Agencję Rezerw Materiałowych po cenach ze żniw, bo tak minister Kowalczyk obiecał".

Prezes PSL apelował jednocześnie: "niech polska wieś przejrzy na oczy, niech polska wieś się obudzi". Nawiązując do tegorocznych wyborów parlamentarnych stwierdził: "polska wieś w 2023 r. będzie miała wybór: albo wybiera naszą doktrynę, ruchu ludowego, spadkobierców Wincentego Witosa, docenienia ciężkiej pracy, szacunku nie tylko dla gospodarza i rolnika, ale przedsiębiorcy, pracownika, nauczyciela, lekarza, dla emeryta na wsi, albo wybiera doktrynę PiS, upokorzenia i kupowania".

Kosiniak-Kamysz przypomniał priorytety programu ludowców: "uratujmy Polskę lokalną, odtwórzmy potencjał miast powiatowych i dawnych miast wojewódzkich". "To jest nasz obowiązek" - mówił. Ocenił m.in., że "bez rozwoju takich miejscowości, jak Sierpc, nie będzie rozwoju Polski". Dodał, iż "musi być też rozwój infrastruktury społecznej", w tym wsparcie dla rodzin i polityki demograficznej.

Szef PSL podkreślił, że w ciągu ostatnich ośmiu lat - jak mówił - "trudnych doświadczeń bycia w opozycji", jego ugrupowanie "nigdy nie dało się skusić pójść z tymi, którzy prowadzą niedemokratyczne rządy, którzy prowadzą Polskę na manowce". "Po kolejnych wyborach zamierzamy współtworzyć rząd" - oświadczył. Zadeklarował zarazem, że jego partia zrobi wszystko, żeby osiągnąć wówczas taką pozycję, by program ludowców był realizowany.

"I będziemy chcieli tworzyć rząd wspólny, z partiami demokratycznymi, a nie z partią antydemokratyczną czy też z partią antyeuropejską, która dzisiaj schowała swoje intencje pod płaszczykiem dbania o przedsiębiorców, a tak naprawdę jedyny ich cel to niszczenie Polski w Unii Europejskiej. Wiecie o kim mówię. Ja nie będę wymieniał ich z nazwy, jednych i drugich" - stwierdził Kosiniak-Kamysz, zwracając się do uczestników spotkania. I dodał: "wierzę, że wspólnie z innymi środowiskami, szczególnie z Polską 2050, zrobimy wszystko, żeby te wybory wygrać". (PAP)

autor: Michał Budkiewicz

mb/ pat/