Rosja chce utrzymać dialog z NATO, ale przy jak najmniejszych ustępstwach – ocenił po środowym posiedzeniu rady NATO-Rosja Andrzej Turkowski ze specjalizującego się w obronności i bezpieczeństwie portalu Defence24.

"Posiedzenie nie wpłynie na przyczyny kryzysu w relacjach między NATO, czy szerzej Zachodu, i Rosji. Obie strony zaprezentowały odmienne stanowiska, np. w ocenie sytuacji na Ukrainie" – powiedział PAP Turkowski.

Ocenił zarazem, że "widać też pewien impuls ze strony Rosji". "Mam na myśli propozycję porozumienia, które zmniejszyłoby ryzyko incydentów wojskowych w regionie Morza Bałtyckiego. Wydaje mi się, że może to być chęć odzyskania inicjatywy przez Rosję po szczycie NATO w Warszawie, zmiany dość niekorzystnego dla Rosji klimatu w tych relacjach" – zaznaczył.

Przypomniał, że deklaracja końcowa warszawskiego szczytu "jest dla Rosji dosyć ostra, podjęto pewne dość konkretne kroki, jeśli chodzi o zwiększenie obecności NATO na wschodniej flance".

"Wydaje mi się, że Rosja może chcieć nieco odwrócić tę tendencję, zapobiec utrwaleniu obecnego kształtu tych relacji, na pewno chce też dać argumenty tym państwom NATO, które opowiadają się za łagodniejszą polityką wobec Rosji" – ocenił.

Posiedzenie Rady NATO-Rosja Turkowski uznał za wyraz polityki dwutorowości, o której mówi sekretarz generalny Sojuszu, a ujętej w haśle "odstraszanie i dialog".

Przypomniał propozycje, by wojskowe samoloty w rejonie Bałtyku miały zawsze włączone transpondery, i inicjatywę bezpośredniego spotkania wojskowych z Rosji i państw NATO.

"Gdybym miał odczytywać intencje Rosjan, to myślę, że im zależy na utrzymaniu dialogu, oczywiście przy jak najmniejszych ustępstwach" – podsumował.

Po blisko trzygodzinnym spotkaniu Rady NATO-Rosja dotyczącym ustaleń warszawskiego szczytu między obu stronami pozostały "głębokie rozbieżności" ws. przyczyn wzrostu napięć. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg podkreślił, że Sojusz odpowiada na działania Rosji na Ukrainie; Rosja negatywnie ocenia decyzję o rozmieszczeniu czterech batalionowych grup bojowych liczących po ok. 1000 żołnierzy w Polsce, Estonii, na Litwie i Łotwie.