Europosłowie PiS i PO wspólnie głosowali przeciwko organizowaniu debaty o Polsce na lipcowym posiedzeniu Parlamentu Europejskiego. Połowa deputowanych delegacji PO-PSL i jedna trzecia PiS nie wzięła jednak udziału w tym głosowaniu; tłumaczą, że dotarli z opóźnieniem.

Sprawa ewentualnej rezolucji dotyczącej m.in. prowadzonej przez Komisję Europejską procedury ochrony praworządności wobec Polski powróciła w poniedziałek na rozpoczęciu posiedzenia Parlamentu Europejskiego. W Strasburgu wniosek o przeprowadzenie debaty i przyjęcie rezolucji w sprawie sytuacji w Polsce już w tym tygodniu złożyły grupy Zjednoczonej Lewicy Europejskiej oraz Socjalistów i Demokratów.

Ostatecznie został on jednak odrzucony przez większość europosłów. Za takim rozwiązaniem opowiedzieli się wszyscy eurodeputowani z delegacji PiS; głosowało 12 z 19 europosłów, reszta była nieobecna. "Zwykle nie ma głosowań o takiej porze" - tłumaczył swoich kolegów wiceszef PE Ryszard Czarnecki (PiS), który akurat był na sali i przekonywał, że w Polsce nie dzieje się nic, co uzasadniałoby organizowanie debaty i przyjmowanie rezolucji.

Jeden z nieobecnych przedstawicieli PiS Tomasz Poręba twierdzi, że dotarł do Strasburga z opóźnieniem, ponieważ jego samolot do Bazylei przyleciał później, niż planowano. "Próbowano z zaskoczenia doprowadzić do debaty i rezolucji o Polsce wiedząc, że bardzo duża część posłów do PE z krajów członkowskich jest jeszcze w drodze na posiedzenie" - uważa polityk.

Na pecha skarżył się też Jarosław Kalinowski z PSL, którego również nie było podczas tego głosowania w poniedziałek. "Byłem (w Strasburgu - PAP) dopiero po godz. 20 niestety. Miałem po drodze awarię samochodu" - powiedział PAP europoseł.

Ostatecznie za odrzuceniem wniosku Socjalistów oraz Zjednoczonej Lewicy Europejskiej zagłosowało 169 eurodeputowanych (w tym 12 z PiS oraz 12 z PO-PSL), przeciwko było 116 osób. Od głosu wstrzymało się natomiast 70 europosłów.

O ile w tym głosowaniu polscy europosłowie byli zgodni, to w kolejnym, które dotyczyło tego, czy PE powinien zająć się sprawą Polski we wrześniu, były już różnice. Tu PO zagłosowała za, natomiast PiS - przeciw.

Ugrupowania różnią się też w interpretacji tego, czy w związku z tym głosowaniem debata na pewno się odbędzie. PiS przekonuje, że tak nie jest. "Uważam, że ta debata nie jest w żaden sposób przesądzona. Nikt o niej jeszcze nie zadecydował, a finalna decyzja będzie we wrześniu" - oświadczył Poręba.

W poniedziałkowym głosowaniu 276 europosłów opowiedziało się za wrześniowym terminem debaty i rezolucji, 52 było przeciwko, a 18 wstrzymało się od głosu. Formalnie decyzję w tej sprawie podejmuje konferencja przewodniczących Parlamentu Europejskiego, która ustala porządek obrad przed każdym posiedzeniem, a ostateczna wersja porządku obrad jest przyjmowana na początku posiedzenia przez europosłów.

Zdaniem Janusza Lewandowskiego (PO) debata odbędzie się po wakacjach, a Parlament Europejski ma pełną wiedzę o zagrożeniach demokracji w Polsce. "Rośnie krytyka i potrzeba reagowania na łamanie europejskich standardów, czego wyrazem są rozmaite wnioski i inicjatywy poszczególnych frakcji. Jest to nie do zatrzymania, możemy tylko wskazać lepszy moment, z uwagi na kryzysową sytuację, wywołaną przez Brexit. I to się za sprawą delegacji PO-PSL kolejny raz udało - europarlament zajmie się Polską we wrześniu" - zaznaczył europoseł.

Planowana początkowo na lipiec rezolucja miała dotyczyć sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego i wszczętej wobec Polski procedury ochrony praworządności, ale także innych spraw budzących zaniepokojenie części eurodeputowanych, takich jak ustawa o policji, regulująca zasady prowadzenia inwigilacji, oraz sytuacja mediów publicznych.

Jeśli debata odbędzie się we wrześniu, będzie już drugą, jaką PE przeprowadzi o Polsce; pierwsza debata odbyła się w styczniu, a rezolucję, dotyczącą wyłącznie sytuacji wokół TK, europarlament przyjął 13 kwietnia.

Ze Strasburga Krzysztof Strzępka (PAP)