Świadkowie wczorajszych zamachów we Francji twierdzą, że jeden z samochodów, którym poruszali się napastnicy, miał belgijskie tablice. Jak donoszą krajowe media, w dzielnicy Brukseli, z której mogli pochodzić terroryści, trwają przeszukania.

Według niektórych źródeł, na jakie powołują się media, w jednym z samochodów zamachowców znaleziono bilety parkingowe z Molenbeeku, jednej z dzielnic w Brukseli. Według telewizji RTBF, obecnie trwa tam operacja policyjna. Jeden mężczyzna miał być zatrzymany.

Burmistrzyni Molendeeku Françoise Schepmans nie chciała jednak potwierdzić, czy ma to związek z atakami w Paryżu. Wcześniej wicepremier i minister spraw wewnętrznych Jan Jambon mówił w niderlandzkojęzycznej telewizji VRT, że na razie nie ma potwierdzenia jakby obywatele Belgii byli w jakikolwiek sposób zaangażowani w paryskie zamachy. Jak dodał, sprawie przygląda się prokuratura.

Minister podkreślił też, że na razie nic nie wskazuje na to, by podobne ataki były planowane także w Belgii. Dlatego - jak tłumaczył - nie podniesiono poziomu zagrożenia terrorystycznego. Jednocześnie belgijskie władze podjęły dodatkowe środki bezpieczeństwa. Oprócz kontroli na dworcach i lotniskach, policjanci mają ze zwiększoną czujnością pilnować porządku podczas wydarzeń publicznych przewidzianych w ten weekend.

Zapowiedziano systematyczne kontrole przy wejściach na mecze piłki nożnej.