Około tysiąca ukraińskich górników protestuje w Kijowie. Przyjechali oni do stolicy zarówno ze wschodu kraju, jak i z jego zachodniej części, gdzie także są kopalnie.

Górnicy wdarli się na ulicę Bankową, gdzie znajduje się siedziba prezydenta. Stukają o asfalt kaskami, krzyczą hańba i żądają odwołania ministra energetyki i przemysłu węglowego Wołodymyra Demczyszyna. Ich przedstawiciele prowadzą obecnie rozmowy w Administracji Prezydenta.

Wczoraj w Kijowie odbył się zjazd górników, który zwrócił się do prezydenta Petra Poroszenki o odwołanie ministra. Poprosił także o zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, która zajmie się uregulowaniem sytuacji w górnictwie. Chce także zwiększenia dotacji dla tej gałęzi przemysłu i wypłaty zaległych pensji. Górnicy grożą przy tym strajkami.

Ministerstwo Energetyki i Przemysłu Węglowego poinformowało wczoraj, że z 95 ukraińskich kopalni, tylko 1/3 jest na terytorium kontrolowanym przez Kijów. 11 z nich powinno zostać zamkniętych, ale w najbliższym czasie zaplanowano zamknięcie tylko 3.