Dramat rozgrywa się w eleganckim miasteczku Vincennes, na bezpośrednich obrzeżach zachodniego Paryża. Napastnik, najprawdopodobniej pochodzący z Afryki, wtargnął do sklepiku z koszernym jedzeniem i zabarykadował się tam z zakładnikami. Według francuskiego kanału France24 jest ich pięciu.

Policja podejrzewa, że jest to sprawca zabójstwa młodej policjantki i postrzelenia jej kolegi wczoraj rano na południu stolicy.

Napastnik jest uzbrojony w dwa kałasznikowy. Policja ustaliła, że zna się on z dwoma braćmi - zamachowcami , którzy przedwczoraj w paryskiej redakcji "Charlie Hebdo" zabili z zimną krwią 12 osób.

Francuskie służby najprawdopodobniej przygotowują się do przeprowadzenia szturmu - uważa Marcin Piotrowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. W Damartin-en-Goele jednostki specjalne otaczają budynek, w którym zabarykadowali się z zakładnikiem sprawcy ataku na redakcję "Charlie Hebdo".

Policja prowadzi negocjacje z terrorystami, ale według Piotrowskiego po dialogu z dżihadystami nie można zbyt wiele oczekiwać. "To groźni terroryści, którzy mają już na sumieniu ofiary, więc po służbach można spodziewać się zdecydowanych działań, choć istnieje ryzyko, że w trakcie szturmu może zginąć zakładnik" - powiedział Piotrowski.

Według niego szturm jest pewny, a obie strony grają obecnie na czas. Francuzi opracowują, według analityka, sposób przeprowadzenia akcji szturmowej.

W operację we Francji zaangażowanych jest półtora tysiąca policjantów, żandarmów i funkcjonariuszy jednostki antyterrorystycznej wspieranych przez policyjne samochody pancerne i pięć śmigłowców.