Więcej zabawy niż konkretów i infantylne zachowania - tak ostatnią kampanie wyborczą do samorządów, części kandydatów, oceniają eksperci Centrum imienia Adama Smitha

Centrum i firma GetResponse przedstawiły raport na temat wykorzystania Internetu w kampanii samorządowej.

- Zamiast merytorycznych propozycji niektórzy z kandydatów wybrali konwencję zabawy- mówi IAR Anna Gołębicka ekspert Centrum. Rozmówczyni IAR zwraca uwagę, że tym razem mieliśmy cały bal przebierańców - dominowali bohaterowie filmu Matrix, kowboje i Indianie. Panie fotografowały się prawie nago na plaży. Ktoś inny na ulotce umieścił swoją głowę w tułowiu ptaka. - Wyjątkowo osobliwy był pan Urbaniak, na swojej ulotce napisał: Jestem leniwy, ale uczciwy - podsumowuje Anna Gołębicka.

Z przeprowadzonych badań wynika, że partie generalnie nie przysyłały zainteresowanym informacji, na przykład w formie popularnych newsletterów. Jeżeli już, to trzeba było najpierw kliknięciem, "polubić" ich kandydata na stronie internetowej.

Z drugiej strony, po macoszemu partie i kandydaci potraktowali znane serwisy społecznościowe. - Oni prawie wcale nie są zainteresowani wykorzystaniem tych miejsc- mówi IAR Jan Zając z firmy Sotrender partner badań. Jego zdaniem w przyszłości, jeżeli ktoś poważnie myśli o wykorzystaniu Internetu w kampanii w serwisach społecznościowych powinien być obecny już od teraz.

Autorzy raportu uważają, że choć Internet w kampanii politycznej to miejsce łatwo dostępne, niemniej trudne w użyciu. Ich zdaniem, w Polsce do tej pory nie ma przykładów jego skutecznego wykorzystania w kampanii.