Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła z urzędu postępowanie sprawdzające w sprawie nieopublikowania ustawy o rajach podatkowych.

Ministerstwo Finansów tłumaczy, że brak publikacji przepisów nie będzie oznaczał utraty ponad 3 miliardów złotych przez budżet państwa. O takiej kwocie informowała "Rzeczpospolita". Resort podkreśla, że w oficjalnych dokumentach nigdy nie pojawiała się taka kwota, gdyż nie dysponowano nawet szacunkowymi wyliczeniami korzyści, jakie miała przynieść ustawa.

Chodzi o przepisy mające zapobiec wyprowadzaniu do rajów podatkowych pieniędzy przez spółki-córki koncernów działających w Polsce. Urzędnicy z Rządowego Centrum Legislacji nie opublikowali jednak tych przepisów na czas w Dzienniku Ustaw.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie chce sprawdzić czy urzędnicy RCL działali na szkodę interesu publicznego. W ciągu 30 dni prokurator podejmie decyzję dotyczącą wszczęcia lub odmowy wszczęcia śledztwa.

Błąd urzędników chcą naprawić politycy

Do Sejmu trafił poselski projekt ustawy skracający vacatio legis nowych przepisów podatkowych. Projekt złożyli posłowie PO. Opozycja chce jednak dokładniejszego zbadania sprawy w związku z opóźnieniem publikacji ustawy.

Zgłoszona przez PO poprawka ma wejść w życie z początkiem nowego roku, tak aby zapobiec możliwym stratom wynikającym z błędu RCL.

Poseł PO Marcin Kierwiński tłumaczył, że nie ma powodu do robienia afery, bo błąd został wychwycony i zostanie naprawiony. Według niego, sprawa powinna być wyjaśniona na poziomie RCL. Dodaje, że w tym wypadku nie należy doszukiwać się teorii spiskowych i drugiego dna, bo nikt nie miał interesu w tym, by tego typu rozwiązania sabotować.

Dokładniejszego zbadania sprawy chce opozycja. Sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski mówi, że mamy do czynienia albo z niekompetencją urzędników albo celowym działaniem. Polityk zauważa, że ustawa, która mogła gwarantować budżetowi państwa ponad 3 miliardy złotych zawsze budzi zainteresowanie lobbystów, którzy próbują uniknąć wprowadzenia niewygodnego dla nich prawa. Według Gawkowskiego, nie chodzi o zwykły błąd urzędniczy i dlatego sprawie powinna przyjrzeć się prokuratura i CBA.

Bartosz Kownacki z PiS zaznacza, że w wyjaśnienie sprawy w Rządowym Centrum Legislacyjnym powinna zaangażować się premier Ewa Kopacz. Polityk proponuje szefowej rządu zarządzenie kontroli i sprawdzenie czy były interwencje z zewnątrz czy chodzi o niekompetencję.

Poseł niezrzeszony Artur Dębski jest zdania, że było to niedopatrzenie. "To flejtuchy są czasami. Byliśmy świadkami takich ustaw, które przyjmowało się w 16 godzin. Ktoś coś zapomniał, w tym rządzie to się zdarza często." - stwierdził.

NIK też zajmie się sprawą

Prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski powiedział w Trójce, że nie wyklucza przyspieszenia kontroli w Rządowym Centrum Legislacji. Może zarekomendujemy jakieś zmiany, żeby do opóźnień druków ustawy nie dochodziło, w sposób szczególny badamy również wykonanie budżetu, do tego dołączymy nowe elementy, przeanalizujemy co się dzieje w momencie, kiedy ustawa jest już podpisana przez prezydenta - mówił prezes NIK.

Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha uważa, że powodem zamieszania jest bałagan w administracji, jednak przestrzega przed obwinianiem samych urzędników. Administracja rządowa pracuje według reguł, które ustanawiają politycy, stąd jeżeli od lat nie ma reformy struktur państwowych, to mamy przykład braku tych standardów, z którymi polscy obywatele spotykają się, mając kontakt z urzędami na zachodzie Europy - ocenił Andrzej Sadowski. Jak podkreśla, sprawę trzeba wyjaśnić, bo wydaje się podejrzana, ale nie jest pewne, że prawo zostało złamane.