Kijów wciąż widzi możliwość wjazdu rosyjskiego konwoju humanitarnego na terytorium Ukrainy. Jednocześnie, ukraińskie władze obawiają się, że cała sprawa może być rosyjską prowokacją, mającą na celu wprowadzenie regularnych rosyjskich wojsk na wschód kraju.

Rzecznik prezydenta Poroszenki Światosław Cehołko stwierdził, że Kijów rozpatruje kilka możliwości rozwoju sytuacji. Po pierwsze, że za konwojem wtargną rosyjskie wojska. Inny scenariusz zaś to taki, że konwój po wjeździe na Ukrainę będzie specjalnie zaatakowany przez dywersantów i to również może być pretekstem dla rosyjskiej agresji. Trzeci, najbardziej pożądany, scenariusz to taki, w którym konwój wjedzie przez punkt graniczny, a ukraińscy celnicy i przedstawiciele OBWE sprawdzą ładunek.

Konwój będzie się poruszać po terytorium kontrolowanym przez separatystów, a po przyjeździe do Ługańska pomoc będzie rozdzielać Czerwony Krzyż. Do sprawy odniósł się też Walery Czałyj z administracji prezydenta. Jak zaznaczył, społeczność międzynarodowa radzi Ukrainie, aby za wszelką cenę unikała powodów do interwencji Rosji. Jak dodał, większości opinii stwierdza, że sprawa konwoju jest swego rodzaju pułapką i jeśli Ukraina nie będzie się zgadzać na wjechanie rosyjskiej pomocy, Kreml wykorzysta to jako pretekst do wprowadzenia swoich wojsk.

Wczoraj, konwój miał dotrzeć na jedno z przejść granicznych położonych w obwodzie charkowskim. Ukraińcy zgodzili się przyjąć pomoc pod warunkiem, że certyfikować ją będzie Czerwony Krzyż, a ładunek przepakowany będzie na granicy z rosyjskich ciężarówek na ukraińskie. Rosyjski konwój jednak na przejście nie dotarł. Nie wiadomo dokładnie, gdzie się teraz znajduje.