Zwycięstwo Juana Manuela Santosa w wyborach prezydenckich w Kolumbii oznacza , że kontynuowane będą rozmowy pokojowe z lewacką partyzantką. Prezydent Santos po ogłoszeniu wyników zapowiedział, że definitywny pokój w Kolumbii jest już blisko.

Wyborcy mieli wybrać między ubiegającym się o drugą kadencję aktualnym centroprawicowym prezydentem Juanem Manuelem Santosem, a jego dawnym kolegą Oscarem Ivanem Zuluagą. I zdecydowali, że obecny prezydent pozostanie na swym stanowisku przez kolejne 4 lata. Wczorajsze wybory były na dobrą sprawę plebiscytem na temat tego jak zakończyć trwającą w Kolumbii od ponad 50 lat wojnę domową. Bo w większości innych spraw, zwłaszcza jeśli chodzi o gospodarkę, poglądy obu kandydatów były niemal identyczne. Tych dawnych politycznych przyjaciół poróżnił stosunek wobec lewicowych narkopartyzantek FARC i ELN, które od półwiecza walczą z centralnym rządem w Bogocie.

Aktualny prezydent Juan Manuel Santos wierzy, że konflikt da się zakończyć na drodze negocjacji i od ponad roku prowadzi z rebeliantami rozmowy. Zuluaga twierdzi natomiast, że z miejsce terrorystów jest w więzieniu, a nie przy negocjacyjnym stole i opowiadał się za kontynuowaniem wojskowych operacji wymierzonych w partyzantów. Wspierali go wielcy posiadacze ziemscy obawiający się, że jednym z wyników negocjacji może być reforma rolna, która pozbawi ich części majątków, w przeszłości nie zawsze nabywanych zgodnie z prawem. Większość głosujących wczoraj Kolumbijczyków, 51 proc. uznało najwyraźniej, że lepsze są negocjacje niż kolejne militarne ofensywy.