"Berkut dokonał krwawej pacyfikacji" - tak nocne rozpędzenie demonstracji w Czerkasach na Ukrainie opisują dziennikarze Telewizji Biełsat. Ich samych też pobito i zabrano im sprzęt. Dziennikarze filmowali antyrządowy protest w Czerkasach.

Protestujący próbowali tam zająć budynek Administracji Obwodowej. Operator Biełsatu Siarhiej Marczyk w rozmowie z IAR powiedział, że berkutowcy bili bez opamiętania i strzelali gumowymi kulami do uciekających ludzi. "Widziałem na własne oczy jak strzelano do starego mężczyzny, który też tam był" - opowiadał operator.

Berkut rozbił kamerę. Bił też samego operatora Biełsatu. Powalili go na ziemię, bili pałkami po głowie, próbowali odebrać sprzęt. Bili go nawet, gdy nie mógł już się podnieść. Jak mówi, ocalał dzięki kamizelce kuloodpornej. Na głowie ma jedenaście szwów.

Poszkodowany został też dziennikarz Biełsatu Jura Wysocki. Jak wspomina, Berkut bił również leżących. "Leżałem na ziemi, jeden z Berkutowców zaczął wyciągać mi z rąk mikrofon, zaczęli bić jeszcze mocnej, a potem zaciągnęli do autobusu" - opowiada dziennikarz.

Obecnie w Czerkasach milicja stara się zatrzymywać uczestników nocnych zajść w szpitalach.

Nocą ukraińska milicja rozgromiła protesty w innych też miastach Ukrainy. Jest wielu poszkodowanych, dziesiątki osób zostało zatrzymanych. Milicji często pomagali w pacyfikacji wynajęci dresiarze - tzw. tituszki.