W Stanach Zjednoczonych kilkudziesięciostopniowe mrozy. Przez Amerykę przechodzi polarny front, który niesie ze sobą bardzo niskie temperatury. Są pierwsze ofiary śmiertelne.

Meteorolodzy nazywają go wirem polarnym. Niektóre media używają określenia "polarny wieprz", ponieważ na mapach pogody przypomina kształtem świnię. Zimny front atmosferyczny znad bieguna północnego daje się we znaki północnym stanom USA.

W Brimson w Minnesocie było wczoraj -40 stopni Celsjusza, czyli zimniej niż w Fairbanks na Alasce. W wielu rejonach temperatury były niższe o 20 stopni niż zwykle o tej porze roku. Mróz jest szczególnie dotkliwy z powodu silnego wiatru co sprawia, że temperatura odczuwalna jest o kilkanaście stopni niższa. W niektórych stanach pozamykano szkoły, pootwierano też dodatkowe noclegownie dla bezdomnych. Jak dotąd są 4 ofiary śmiertelne. Linie lotnicze odwołały wczoraj prawie 4400 lotów.

Strefa mrozów przesuwa się w kierunku wschodniego wybrzeża - Waszyngtonu, Nowego Jorku i Bostonu. Na szczęście siarczysty mróz nie potrzyma długo. Jutro temperatury wrócą już do normy.

Mróz w Nowym Jorku

Zimny front atmosferyczny, nazywany wirem polarnym, dotarł też do Nowego Jorku. W nocy termometry pokazywały tam minus 17 stopni Celsjusza.

Takiego mrozu nie było w Nowym Jorku od ponad 100lat. Nowojorczycy przyzwyczajeni są do śniegu ale mroź przekraczający -17 stopni Celsjusza i silny, wiejący z północy wiatr spowodował, ze nawet nocne życie zamarło.

Zamknięto większość czynnych całą noc restauracji i barów. Bez problemów natomiast kursuje metro i autobusy. Schroniska dla bezdomnych pękają w szwach. Ponad 20 tysięcy bezdomnych nowojorczyków jest w tragicznej sytuacji. Policja, służby miejskie i wolontariusza patrolują miasto i przewożą bezdomnych do schronisk.

W te najzimniejszą od 100 lat noc pomocy potrzebującym udzielały również kościoły rożnych wyznań. Można tam było spędzić noc i zjeść gorący posiłek.