"Liczyłem na uczciwe zasady gry i uczciwe wybory. Miałem nadzieję, że takie będą. Sprawami, o których głośno w ostatnich dniach, zajmie się dziś zarząd krajowy PO i prokuratura. Ta sprawa musi być wyjaśniona do końca" - powiedział w rozmowie z TVN24 Grzegorz Schetyna komentując sprawę wycieku "taśm Protasiewicza".

Schetyna odpowiedział też na zarzuty, że to jego środowisko nagrywa zakulisowe rozmowy: "To jest absurd. Nie po to zakładaliśmy PO w 2001 roku, żeby być świadkiem tego, co widzieliśmy w kilku województwach, w lubuskim czy na Dolnym Śląsku. To nie jest Platforma, jaką zakładaliśmy i dlatego zarząd musi się wypowiedzieć w tej sprawie i bardzo jednoznacznie przeciąć tę historię" - podkreślił w TVN24 poseł.

Grzegorz Schetyna mówi IAR, że dalsze konsekwencje tej sprawy, łącznie z wcześniejszymi wyborami, zależą od mądrej i przenikliwej decyzji zarządu Platformy. Polityk zaznaczył, że członkom PO i wyborcom należą się wyjaśnienia i wskazanie osób winnych nieprawidłowości.

Pytany dlaczego jego zdaniem informacje o "kupowaniu głosów" nie zostały zgłoszone sekretarzowi generalnemu jeszcze w dniu zjazdu, Grzegorz Schetyna odparł, że wszyscy myśleli, że reguły gry są uczciwe, a delegaci podejmują decyzję zgodnie z własnym sumieniem.

W poniedziałek "Newsweek" opublikował nagrania, których bohaterem był poseł Norbert Wojnarowski, obiecujący jednemu z delegatów, pracę w KGHM za głos oddany na Jacka Protasiewicza,bliskiego współpracownika Donalda Tuska. Po ujawnieniu tego nagrania pojawiły się podejrzenia o korupcję polityczną w PO, a prokuratura już bada sprawę.

Dziś "Newsweek" opublikował kolejne nagrania dotyczące kulis wewnętrznych wyborów w PO. Widać na nich, jak poseł Michał Jaros i radny z Polkowic Tomasz Borkowski namawiają jednego z delegatów na zjazd dolnośląskiej PO do głosowania na Jacka Protasiewicza. W zamian politycy sugerują, że działacz mógłby trafić do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek.