W trakcie mszy wybuchł pożar stuletniego kościoła świętego Wojciecha w Białymstoku.

W akcji rozbiórkowej wystających elementów spalonej wieży kościoła św. Wojciecha w Białymstoku pomaga specjalny samochód z Warszawy z czterdziestodwumetrową drabiną. Według strażaków, nie ma już zagrożenia ogniem. Strażacy chcą usunąć zawalone fragmenty konstrukcji i przykryć plandeką wieżę, żeby deszcz nie dostał się do środka.

Według służb, za wcześnie jeszcze na ocenę tego, co było przyczyną pożaru. Natomiast proboszcz parafii św. Wojciecha w Białymstoku ks. Jan Wierzbicki podejrzewa, że mogło dojść do zwarcia instalacji elektrycznej.

Pożar wybuchł podczas mszy świętej, która rozpoczęła się o godzinie 9.30. Wiernych ewakuowano. Strażakom udało się zahamować ogień, tak, że nie rozprzestrzenił się on na dach. Akcja ratownicza, w której uczetniczyło kilkanaście jednostek, była utrudniona, gdyż można ją było prowadzić tylko z zewnątrz. W środku wieży zawaliły się schody. Kościół św. Wojciecha jest jedną z najbardziej znanych budowli w Białymstoku.
Był on dawniej kościołem ewangelicko-augsburskim świętego Jana Chrzciciela. Budynek powstawał w latach 1908 - 1912. W ubiegłym roku obchodzono 100-lecie kościoła.

Wcześniej ewakuowano wiernych uczestniczących we mszy. Gaszenie pożaru było utrudnione - mówi IAR rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej, Paweł Frątczak. Działania mogły być prowadzone tylko z zewnątrz. Wieża kościoła miała wysokość 40 metrów, tymczasem zasięg drabiny najwyższego wozu strażackiego w Białymstoku - tylko 37. Na wieżę nie dało się wejść od środka, gdyż zawaliły się schody. Strażacy mieli też mało miejsca do działań, gdyż plac przy kościele jest niewielki.

Paweł Frątczak podkreśla, że gaszenie utrudniała też drewniana konstrukcja wieży. Pożar rozprzestrzeniał się bardzo szybko, a dodatkową trudnością jest blacha lub dachówka, która pokrywa wieżę. Uniemożliwia ona skuteczne dotarcie strumieniami wody do konstrukcji objętej pożarem.

Początkowo wydawało się, że pożar został szybko opanowany. Później jednak okazało się, że jest jeszcze jedno źródło ognia. Proboszcz parafii świętego Wojciecha ksiądz Jan Wierzbicki sugeruje, że przyczyną pożaru mogło być zwarcie. Pożar gasi 15 jednostek straży pożarnej. Z Warszawy dotarł do Białegostoku specjalny podnośnik, który umożliwi strażakom dostanie się do wyższych partii kościoła. Prawdopodobnie trzeba będzie również wyburzyć murowane, górne zewnętrzne fragmenty kościoła - są zniszczone wskutek działania wysokiej temperatury. Pozostawienie ich groziłoby zawaleniem.