Eksperci przewidywali bowiem, że prezydentem zostanie któryś z pięciu konserwatywnych kandydatów, całkowicie podporządkowanych ajatollahom, którzy tak naprawdę rządzą Iranem. Wybory wygrał tymczasem umiarkowany duchowny, któremu udało się zdobyć poparcie zarówno części konserwatystów jak i opozycyjnych reformistów.
Część Irańczyków ma nadzieję, że zwycięstwo Rohaniego nie tylko zmieni irańską politykę ale także poprawi sytuację w kraju. „Mimo strasznych rzeczy, które działy się po wyborach cztery lata temu, ludzie poszli głosować i pokazali, że mogą zmienić sytuację i wprowadzić reformy” - mówi jeden z mieszkańców Teheranu. „Straszenie całego świata przyniosło nam tylko sankcje. Z drugiej jednak strony nowy prezydent musi być prezydentem wszystkich Irańczyków, nie tylko reformistów” - dodaje inny mieszkaniec stolicy.
Eksperci w pierwszych komentarzach podkreślają jednak, że ewentualne zmiany będą wyłącznie kosmetyczne. Nowy prezydent i tak będzie musiał być posłuszny ajatollahom, a ci nie mają zamiaru rezygnować na przykład z programu nuklearnego. 64-letni Hassan Rohani pełnił w ostatnich latach wiele ważnych stanowisk w Iranie. Negocjował z Zachodem sprawy programu nuklearnego za czasów reformistów, a w kampanii prezydenckiej zapowiadał odwilż.
Nie wiadomo, czy irańskie wybory spełniły demokratyczne standardy. Do Iranu nie wpuszczono wielu obserwatorów i zachodnich dziennikarzy a w ostatnich dniach władze zwiększyły stopień cenzury internetu. Hassan Rohani obejmie urząd prezydenta w sierpniu, pod warunkiem, że wyborczy wynik zatwierdzi jeszcze najwyższy duchowy przywódca Iranu Ali Chamenei.