O tym, czy będzie następcą Donalda Tuska na czele rządu i o tym, czy może premier planuje zostać na trzecią kadencję opowiada Grzegorz Schetyna w wywiadzie dla "Newsweeka".

Schetyna nie wyklucza, że Tusk będzie chciał zostać na trzecią kadencję. Jeżeli jednak nie, to następca zostanie wybrany przez samych członków partii. "Platforma to duża partia, tu nie ma dziedziczności, władza jest wybierana przez ludzi PO" - mówi Schetyna.

Pytany przez "Newsweek", czy może Donald Tusk boi się, tak jak Jarosław Kaczyński, mieć w partii delfina i woli ukręcić mu łeb, zanim ten skoczy mu do gardła, Schetyna odparł: "Szkoda delfina".

Czy w takim razie Schetyna ma szansę zostać nowym premierem? Kiedyś, zanim Tusk go zdegradował, padały takie propozycje. Były marszałek Sejmu stwierdził, że "mogło być gorzej, wciąż mam głowę na karku" i zaznaczył, że "żeby rozmawiać o tym, kto będzie premierem, trzeba wygrać wybory w 2015 r., a to jest szalenie trudne zadanie, choć jestem przekonany, że damy radę".

Dwór Tuska

Schetyna powiedział też, że nie pracuje już blisko z Tuskiem, bo wyczerpała się pewna formuła współpracy. Kiedyś Tusk otaczał się dworem, czy też, jak woli Schetyna, "ekipą" ludzi, których były minister spraw wewnętrznych określił jako grupę przyjaciół, "którzy w polityce byli nie tylko dla polityki, lecz także dlatego, że po prostu lubili ze sobą być. Myśmy zakładali Platformę Obywatelską".

Na pytanie, czy premier jest samotny, Schetyna odpowiedział: "Wziął na siebie rolę odgromnika PO. Wszystkie ataki idą na niego. To na pewno jest sytuacja wzmagająca poczucie indywidualnej odpowiedzialności".

Jednak, jak przekonuje Schetyna, premier daje sobie radę, bo lubi wyzwania i zwarcia. "Jest politykiem lubiącym kontakt. Atak, spięcie – to go motywuje. Zawsze jest wtedy w dobrej formie. A wartość polityka, który ze zwarcia wychodzi jako zadający ostatni cios, rośnie" - mówi Schetyna.

Rozłam w PO?

W wywiadzie dla "Newsweeka" Schetyna zaprzeczył także plotkom o rozpadzie Platformy Obywatelskiej na skutek buntu konserwatystów. "W to akurat nie wierzę. Głosowanie w sprawie zaostrzenia prawa aborcyjnego, podczas którego grupa posłów konserwatywnych zagłosowała inaczej niż większość Platformy, było może i demonstracją odrębności poglądów, ale gdzie ci posłowie mieliby odejść? (...) Znam tych ludzi i nie wierzę, że mogliby odnaleźć się u Jarosława Kaczyńskiego. Wiedzą, że ich odejście – przy tak małej przewadze koalicji w Sejmie – byłoby próbą zagrożenia premierowi Tuskowi, ale przede wszystkim byłby to ich polityczny koniec" - przekonuje w wywiadzie dla "Newsweeka" Schetyna.