W Sejmie huczy od scenariuszy dotyczących tego, kto stoi za aferą nagraniową oraz dlaczego teraz tajne rozmowy ujrzały światło dzienne. Ponieważ nikt poza autorami akcji nie dysponuje faktami, politycy skupiają się na tym, kto zyskał. I w myśl starej zasady wśród beneficjentów szukają autora prowokacji - pisze Rzeczpospolita.

Najczęściej pojawiają się trzy osoby: Donald Tusk, Grzegorz Schetyna i Leszek Miller. W każdym z tych przypadków w tle wskazywane są służby specjalne obecne lub byłe.

Na rozbiciu koalicji z pewnością zyskałby Grzegorz Schetyna. Nowe wybory lub przynajmniej nowa koalicja to dla niego jedyna możliwość powrotu do politycznej ekstraklasy. Obecnie zmarginalizowany przeżywa katusze, pełniąc funkcję szefa Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych oraz szefa wrocławskich struktur partii.

- Na Grzegorza Schetynę wskazuje też styl tego zamieszania - mówi wrocławski poseł PiS Dawid Jackiewicz.

Doprowadzenie do nowych wyborów z pewnością zmieniłoby układ na scenie politycznej. PSL, które musi spłacać ogromną karę nałożoną przez Państwową Komisję Wyborczą (20 mln zł), nie miałoby pieniędzy na przeprowadzenie skutecznej kampanii. Osłabione wybuchem afery mogłoby nawet nie dostać się do Sejmu. Przy zwycięstwie Platformy, która przecież ciągle jest liderem sondaży, najbardziej przewidywalnym partnerem koalicyjnym zostałby Sojusz Lewicy Demokratycznej. Z politykami tej formacji Grzegorz Schetyna jest w dość dobrych relacjach, więc jego akcje w partii musiałyby wzrosnąć.

Taki scenariusz wskazuje kolejnego beneficjenta obecnego kryzysu politycznego.

Nie przez przypadek Leszek Miller prawie nie krytykuje Platformy za tolerowanie nepotyzmu PSL oraz takie same praktyki we własnych szeregach mówi minister obecnego rządu.

Ale osłabienie PSL leży także w interesie Donalda Tuska. Co prawda afera z pewnością ochlapie błotem kumoterstwa i nepotyzmu także jego, ale jednocześnie kryzys daje duże korzyści. Pokazuje koalicjantowi, czym może się skończyć blokowanie reform proponowanych przez rząd. To oznacza, że PSL nie będzie już mógł tak stanowczo blokować np. reformy sądów czy zapowiadanych zmian w KRUS.

Drugi zysk Tuska może być wewnątrzpartyjny. Na fali krytyki za polityczne obsadzanie stanowisk w spółkach Skarbu Państwa i rządowych agencjach premier może przeprowadzić w nich kolejną czystkę. W rzeczywistości będzie to oznaczało pozbycie się z nich niedobitków związanych z Grzegorzem Schetyną.