Poseł PiS Maks Kraczkowski dotarł do raportu, według którego wpływ na wybory w Polsce, mogły mieć rosyjskie służby - poinformowała Superstacja.

Do biura poselskiego Maksa Kraczkowskiego został przesłany raport, w którym grupa informatyków analityków wskazuje na to, że serwery Państwowej Komisji Wyborczej znajdowały się poza granicami naszego kraju i, że usługodawca miał być wybrany w "niejasnych okolicznościach".

- Moim zadaniem jako posła jest ustalić, czy rzeczywiście w tej sprawie jest coś niejasnego. Będę o to dopytywał pana premiera. Będę starał się ustalić, jak to się stało, jak to funkcjonuje i jakie jest właściwie bezpieczeństwo danych przechowywanych na tych serwerach - powiedział portalowi gazeta.pl.

Poseł zamierza w tej sprawie złożyć także interpelację do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chce także wyjaśnień od Państwowej Komisji Wyborczej i ministra spraw wewnętrznych.

- Póki co nie możemy w żadnej mierze mówić, że ktokolwiek miał na cokolwiek wpływ, i nie podejrzewam, żeby ktokolwiek w sposób systemowy działał przeciwko wiarygodności wyborów. Ale kiedy otrzymuję taki dokument, który stawia bardzo wiele pytań, to moim zadaniem, jako posła, jest szukać na te pytania odpowiedzi - tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl Kraczkowski.

Według Państwowej Komisji Wyborczej nie może być mowy o żadnym fałszerstwie, ponieważ podstawą ustalenia wyników są papierowe protokoły z głosowania w obwodach. Komisja zaprzecza również, by korzystała z z usług rosyjskich firm.