Witold Waszczykowski, poseł PiS, nie ma wątpliwości, że telefon Lecha Kaczyńskiego po katastrofie w Smoleńsku został przejrzany przez Rosjan. Jego zdaniem niewykluczone jest, że inne telefony, a także wewnętrzna sieć kilku ministerstw mogła zostać przez nich przejrzana.

- Były tam też używane w kilku ministerstwach telefony BlackBerry. Jestem pewny, że został przejrzane. A te telefony mają sieć wewnętrzną i możliwość łączenia z intranetem ministerstw. To była gratka dla służb, żeby je przejrzeć - mówił na antenie radia TOK FM.

- To oznacza, że żadne polskie służby nie dotarły do prezydenta, jak nam usiłowano wmówić. Nie było oficerów BOR-u przy prezydencie. Byli tylko dwaj kierowcy ambasady, którzy prawdopodobnie pracują dla BOR-u. Ale okazuje się, że nie znaleźli telefonu prezydenta. Widać, że Rosjanie w minuty odnaleźli aparat. To kwestionuje również tę prawdę, która była nam sączona, że BOR panował nad sytuacją - mówił poseł PiS.

Jednocześnie Waszczykowski się od domysłów swojego partyjnego kolegi - Janusza Wojciechowskiego, który wczoraj na swoim blogu snuł przypuszczenia, że katastrofa miała miejsce później, a o 10.46 czasu rosyjskiego Lech Kaczyński jeszcze żył i to on odsłuchiwał swoją pocztę.