Noblistka Aung San Suu Kyi wyraziła w poniedziałek nadzieję, że zwycięstwo jej partii w niedzielnych wyborach uzupełniających będzie początkiem nowej ery w Birmie. Według nieoficjalnych danych partia zdobyła 43 mandaty spośród 45, które mają być obsadzone.

"Mamy nadzieję, że będzie to początek nowej ery" - podkreśliła czołowa birmańska opozycjonistka, przemawiając do tysięcy zwolenników zgromadzonych przed siedzibą Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) w Rangunie.

"To nie jest tylko nasze zwycięstwo, to też zwycięstwo tych, którzy postanowili, że muszą być zaangażowani w proces polityczny w tym kraju" - mówiła 66-letnia laureatka Pokojowej Nagrody Nobla. Suu Kyi, która zdobyła jedno z miejsc w parlamencie, chwaliła entuzjazm Birmańczyków, biorących udział w głosowaniu.

"Mamy nadzieję, że wszystkie partie, które wzięły udział w tych wyborach, będą w stanie z nami współpracować w celu stworzenia prawdziwie demokratycznej atmosfery w naszym kraju" - dodała.

Oficjalne potwierdzenie wyników przez komisję wyborczą oczekiwane jest dopiero za kilka dni

Choć oficjalne wyniki nie zostały jeszcze opublikowane, NLD poinformowała w poniedziałek rano, że w wyborach uzupełniających zdobyła 43 mandaty spośród 45, które można było zdobyć w wyniku głosowania.

"Zdobyliśmy 43 z 44 miejsc, o które się ubiegaliśmy. Czekamy na wyniki z ostatniego okręgu, z północnej części stanu Szan" - powiedział rzecznik NLD Kyi Toe.

Oficjalne potwierdzenie wyników przez komisję wyborczą oczekiwane jest dopiero za kilka dni.

Nawet jeśli potwierdzą się szacunki NLD, wpływ partii noblistki pozostanie minimalny. Jedną czwartą miejsc w parlamencie mają zagwarantowaną wojskowi, a 80 proc. pozostałych mandatów przypada zbliżonej do armii Partii Związku Solidarności i Rozwoju (USDP).

NLD wygrała wybory parlamentarne w 1990 roku, ale wojskowi zignorowali rezultat głosowania. Na ponowne wybory zezwolili dopiero w 2010 roku. NLD zbojkotowała głosowanie. Zwyciężyła wówczas USDP.

W Birmie od roku trwają reformy

W niedzielnych wyborach rywalizacja toczyła się o 45 miejsc - 37 w izbie niższej, czyli Izbie Reprezentantów, sześć w izbie wyższej, czyli Izbie Narodowości, oraz o dwa w zgromadzeniach regionalnych.

Dla teoretycznie cywilnych władz, składających się głównie z byłych członków junty, stawka w wyborach jest wysoka. Stany Zjednoczone i Unia Europejska sygnalizowały wcześniej, że gdyby były one wolne i uczciwe, zaistniałaby możliwość zniesienia niektórych sankcji, nałożonych w ciągu ubiegłych dwóch dziesięcioleci w związku z łamaniem praw człowieka przez birmańskie władze.

W niedzielę komisarz ds. handlu Karel De Gucht potwierdził, że 23 kwietnia UE rozważy zniesienie sankcji gospodarczych wobec Birmy. Dodał, że Unia bierze też pod uwagę przywrócenie Birmie przywilejów handlowych przysługujących ubogim krajom.

W Birmie od roku trwają reformy, które zaskoczyły nawet największych przeciwników władz w Najpjidaw. W marcu ubiegłego roku junta przekazała formalnie władzę popieranej przez nią administracji cywilnej, a prezydent Thein Sein rozpoczął dialog z demokratyczną opozycją. Na wolność wyszły setki więźniów politycznych, podpisano zawieszenie broni z rebeliantami, poluzowano cenzurę, wprowadzono prawo do organizowania strajków i tworzenia związków zawodowych.