Błąd ludzki lub awaria – to dwie równoprawne przyczyny wypadku kolejowego pod Szczekocinami.
Dwa pociągi, jeden tor, a mimo to praktycznie żadnych śladów hamowania – ze wstępnych ustaleń wynika, że maszyniści obu składów do ostatniej chwili byli przekonani, że jadą po innych drogach oraz że kilkuset pasażerom w prowadzonych przez nich składach nie grozi absolutnie żadne niebezpieczeństwo. Potwierdzają to zeznania podróżnych – aż do momentu zderzenia nic niepokojącego się nie działo.
Ważące łącznie około 300 ton składy wbiły się w siebie przy prędkości powyżej 100 km/godz. Zginęło 16 osób, 58 zostało rannych. Ale bilans katastrofy byłby znacznie tragiczniejszy, gdyby do tragedii doszło 24 godziny wcześniej lub 24 godziny później – w piątek oraz niedzielę wieczorem oba składy są zazwyczaj pełne i przewożą trzykrotnie więcej osób – ponad 900.
– Jestem zdruzgotany – mówił wczoraj w rozmowie z DGP Zbigniew Szafrański, prezes spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, która zarządza infrastrukturą kolejową w Polsce. Jego zdaniem od sobotniej katastrofy tragiczniejsze w skutkach były tylko wydarzenia z sierpnia 1980 r. w Otłoczynie pod Toruniem, gdzie w wyniku zderzenia pociągu osobowego z towarowym zginęło 66 osób.
– Po tym, co zobaczyłem pod Szczekocinami, mogę z całą pewnością powiedzieć, że przyczyny, które doprowadziły do katastrofy, były co najmniej dwie, a być może nawet więcej – mówi nam Szafrański.
Przyczyn katastrofy już szukają częstochowska prokuratura oraz Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych. Na pierwsze efekty prac trzeba będzie jednak poczekać, przynajmniej dwa miesiące. Kluczowe okazałyby się zapewne zeznania maszynistów, jednak wszyscy trzej zginęli w katastrofie.
Wątpliwe, aby przyczyną tragedii był stan torowiska – na odcinku, na którym doszło do wypadku, zostało ono gruntownie wyremontowane w ubiegłym roku. Jak jednak powiedział nam wczoraj Zbigniew Szafrański, na tej trasie właśnie rozpoczęła się modernizacja sieci trakcyjnej. Niewykluczone, że będzie to miało znaczenie dla całej sprawy.
Katastrofa kolejowa pod Szczekocinami wydarzyła się miesiąc po tym, jak Komisja Europejska zleciła przeprowadzenie audytu inwestycji kolejowych w Polsce. Urzędnicy z Brukseli chcą wiedzieć, jak wykorzystaliśmy pulę 4,8 mld euro unijnego dofinansowania na modernizację linii kolejowych. Choć od przyznania nam tej gigantycznej sumy minęło już sześć lat, to dotychczas zakontraktowano zaledwie 50 proc. dostępnych pieniędzy, a wydano tylko 1 proc. Sobotnia katastrofa to między innymi efekt tej opieszałości.
Prezydent Bronisław Komorowski z powodu wypadku wprowadził żałobę narodową, która potrwa dziś i jutro.
Komentarze (11)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeCzy uważasz że Tusk jako premier rządu, który domagał się przesunięcia dotacji unijnych na poprawę funkcjonowania kolei (w tym bezpieczeństwo) do sektora drogowego, nie jest winny? Odpowiedz sobie na to pytanie.
100% racja
Społeczeństwo ukierunkowane odpowiednio przez media wybrało ponownie PO, partię dla której nominalny zysk jest ważniejszy niż człowiek. I ktoś ma tu czelność krytykować taką Białoruś za nieprzestrzeganie praw człowieka. A czy w Polsce przestrzega się praw człowieka do bezpiecznego życia, przemieszczania się, opieki zdrowotnej etc. Ludzie przejrzyjcie na oczy i NIGDY więcej nie głosujcie na tych ludzi, którzy są obecnie na górze. I dostrzeżcie najpierw belkę w swoim oku, zanim zauważycie źdźbło w innym.
Nie ma mowy byście się wykręcali tym, że "nieszczęścia chodzą po ludziach", "trzeba uszanować tragedię" i prosperowali dalej spokojnie na swoich posadach, rozdając synekury krewnym i znajomym królika i patrząc by dobrze wypaść.
POnosicie odpowiedzialność za kraj. Samiście w końcu tego chcieli.
Rozmontowano gospodarkę likwidując własny przemysł i ośrodki badawczo-konstrukcyjne, trzy miliony młodych ludzi wyjechało za chlebem, likwiduje się szkolnictwo na wszystkich poziomach, a w trakcie
jest zwijanie polskiej państwowości na dolnych szczeblach (likwidacja placówek pocztowych, sądów rejonowych, rejestracja mniejszości narodowych).
Aparat urzędniczy powiększono 4x w stosunku do lat 80-tych, a poziom zarządzania resztkami majątku wywołuje ciąg katastrof.
- "Rządzący" nawet nie ukrywają, że interes kraju i narodu nie stanowi dla nich priorytetu.
-Jeśli dodać do tego 2-3 miliony bezrobotnych, głodujące dzieci, "złomiarzy" i biegających po śmietnikach, mamy demontaż Państwa Polskiego jako jedną wielką katastrofę narodową.
A teraz co usłyszymy? Że wypadki, niestety, wszędzie się czasem zdarzają i że państwo zdało egzamin, bo sprawnie zorganizowało pomoc dla rodzin i wypłaciło zasiłki pogrzebowe? Pochwały dla akcji ratowniczej i dla przygotowanej naprędce przez rządowych piarowców (jak należy się spodziewać) kolejnej specustawy? Ruganie prawicowych polityków i komentatorów za „granie tragedią”? Co jeszcze musi się w III RP zawalić, wybuchnąć albo spłonąć, żeby wyrwało to władzę z butnego samozadowolenia, a jej medialnych giermków skłoniło do zajęcia się dziennikarstwem zamiast propagandy?