Kuźniar twierdzi, że nie rozumie protestujących niepokojących się o wolność. - Nie rozumiem, skąd się to bierze ze strony młodych ludzi, ale także jest mi przykro z powodu reakcji polityków. Wielu z nich, którzy poparli te protesty młodzieży, nigdy nie uchodziło w oczach opinii publicznej za nadmiernych czempionów wolności. Znamy ich dokonania z czasów, kiedy sprawowali władzę w Polsce.
- W tym dokumencie międzynarodowym nie ma niczego, co musiałoby jakoś specjalnie przerażać i prowadzić do wyprowadzania tych młodych na ulicę - uspokaja doradca Bronisława Komorowskiego.
Kuźniar zdecydowanie odrzuca zarzuty o niedostatecznych konsultacjach społecznych. - Zarówno dokument wewnętrzny, jak i międzynarodowy najpierw powstaje gdzieś w jakimś zaciszu. Ale on wystarczająco długo był na powierzchni. Przecież on jest powieszony na stronach od kilku miesięcy. Każdy zainteresowany mógł do tego sięgnąć i ewentualnie przerazić się czy oburzyć już kilka miesięcy wcześniej. Teraz ta fala oburzenia tuż przed jest dla mnie niezrozumiała. Stąd być może pańskie przypuszczenie czy intuicja, że to może być gdzieś inspirowane z zewnątrz, może być trafnym tropem - mówi.
Zdaniem prezydenckiego doradcy polska musiała podpisać ACTA 26 stycznia, choć jak twierdzi - "dramatu by nie było". - Rzecz nie w tym, żeby dramatu nie było. Jest to proces cywilizowania życia międzynarodowego akuratnie w tym odcinku, który jest dosyć ważny jeżeli chodzi o życie publiczne, mam na myśli internet, to jest sfera przestrzeni publicznej, gdzie mają miejsce zjawiska i negatywne, i pozytywne, jak w wielu innych sferach życia społecznego, w związku z tym te negatywne próbuje się na różne sposoby ograniczać. To jest tego rodzaju dokument.
- Jeżeli chcemy być porządnym uczestnikiem społeczności międzynarodowych, to myślę, że powinniśmy przystępować do umów, które cywilizują życie międzynarodowe a ten dokument na pewno takim jest - dodaje.