W piątek Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, otrzymała całościową ekspertyzę z badania ekshumowanych zwłok Zbigniewa Wassermanna. W środę Naczelna Prokuratura Wojskowa ujawniła jej konkluzje. Według NPW w rosyjskiej opinii z sekcji zwłok Wassermanna były błędy, nie podają one jednak w wątpliwość głównych wniosków.
Małgorzata Wassermann odpowiadała w czwartek na pytania posłów zasiadających w parlamentarnym zespole ds. zbadania katastrofy smoleńskiej. Zastrzegła, że nie może mówić o szczegółach polskiej ekspertyzy.
Ilość rozbieżności jest "porażająca"
Jak powiedziała, opisuje ona nieprawidłowości, których dopuścili się Rosjanie w swojej opinii z sekcji zwłok jej ojca. "To są rzeczy, których Rosjanie nie zauważyli, jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny, bardzo duży opis czego nie zauważyli jeżeli chodzi o wewnętrzne obrażenia, opis co Rosjanie zauważyli, a zauważyć nie mogli, bo albo tego nie ma, albo takich badań nie wykonali (...). Szacuję to na 2 czy 4 proc. zgodności z tym, co zawiera opinia polskich biegłych" - podkreśliła.
Dodała, że ilość rozbieżności między ustaleniami polskich i rosyjskich ekspertów ją poraziła. "Generalnie jest to poświadczenie od początku do końca nieprawdy. I w ogółach, i w szczegółach" - oceniła Wassermann prace Rosjan.
Podkreśliła, że prokuratura ma obowiązek i zamierza wystąpić z wnioskiem o wszczęcie postępowania na terytorium Rosji wobec autorów opinii z sekcji zwłok jej ojca. "Prokuratura ma taki obowiązek, bo ja tego nie zamierzam robić - mnie na tym nie zależy - ma taki obowiązek i zamierza wystąpić z wnioskiem o wszczęcie postępowania na terytorium Federacji Rosyjskiej w związku z osobą, która ten dokument wytworzyła" - powiedziała.
"Myślę, że zwierzęta się lepiej traktuje niż traktowano ciała naszych bliskich i to również wynika z polskiej opinii" - powiedziała Wassermann. "Stąd oświadczenie prokuratury, która mówi o tym, że są delikatne rozbieżności, jest niezmiernie łaskawe dla strony rosyjskiej" - oceniła.
Polska opinia jest "niepełna"
Zapytana o szczegóły dotyczące bezpośrednich przyczyn śmierci jej ojca zawartych w polskiej ekspertyzie, o to, czy spowodował ją pojedynczy uraz, odpowiedziała: "Nigdy się prawdopodobnie nie dowiecie czy oni przeżyli tę katastrofę i ile minut lub godzin żyli po tej katastrofie i czy w związku z tym była im udzielana jakakolwiek pomoc".
Wassermann dodała, że polską opinię uważa za niepełną. Wytknęła m.in. brak badań świadczących o "wykluczeniu osób trzecich" w spowodowaniu katastrofy. Zadeklarowała, że będzie pytała o to biegłych.
W czwartek rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa przekazał PAP inny z wniosków ekspertyzy polskich biegłych. Wskazał, że polska ekspertyza pozwala jednoznacznie wykluczyć, iż "mechanizm powstania obrażeń ciała śp. Z. Wassermanna miał związek z działaniem materiałów pirotechnicznych, wysokiej temperatury lub tym podobnych czynników". Płk Rzepa dodał, że informację dotyczącą tej kwestii przekazuje "w związku z pojawiającymi się doniesieniami medialnymi" jakoby biegli ujawnili na ciele Wassermanna ślady materiałów wybuchowych.
Wassermann zwróciła też uwagę, że nadal nie ma opinii ABW ws. telefonów osób, które zginęły pod Smoleńskiem.
W przyszłym roku powstanie epitafium dla ofiar
Andrzej Melak, brat przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, podczas posiedzenia poinformował, że w przyszłym roku, w kwietniu w sanktuarium na Jasnej Górze powstanie epitafium poświęcone ofiarom katastrofy smoleńskiej. Będzie to płaskorzeźba z nazwiskami ofiar katastrofy, o wysokości prawie 4 m i szerokości ponad 1,8 m. Jej elementem ma być tablica upamiętniająca ofiary katastrofy smoleńskiej, którą Rosjanie usunęli z miejsca tragedii w przeddzień pierwszej rocznicy tego wydarzenia. Trafiła ona na Jasną Górę.
Do zespołu, w którym zasiadali dotychczas wyłącznie politycy PiS, dołączył poseł Solidarnej Polski Bartosz Kownacki.