TOK FM zapytał Józefa Oleksego o jego wspomnienia ze stanu wojennego. Polityk przyznał, że "wtedy żył normalnie". - 13 grudnia wracałem z jakiejś imprezy i na mojej ulicy Rakowieckiej zobaczyłem wozy opancerzone, żołnierzy. Byłem zdumiony, próbowałem ich zagadnąć, szedłem bowiem pieszo, mimo, że była 3 w nocy, ale oni nie reagowali, więc poszedłem sobie dalej - wspomina dzisiaj Oleksy.

Były polityk SLD przyznał się też Łukaszowi Grassowi, że nic nie wiedział o tym, że "coś takiego się szykuje". Nie miał jednak wątpliwości, że stan wojenny trzeba było wprowadzić. "Śledziłem sytuację i widziałem, że to donikąd nie idzie. Albo idzie do rewolucji ulicznej i rozruchów, a kraj nie wiem jakby to zniósł, a władza jest odpowiedzialna za porządek" - oznajmił Oleksy.

Oleksy dodał również, że nawet "gdyby nie było żadnej groźby wkroczenia sowieckich wojsk, to w przypadku gdy zapowiadały się ogromne zaburzenia porządku publicznego, należało przewidzieć działania, nie mówię, że akurat takie, dyscyplinujące i porządkujące".

Według Oleksego groźba interwencji wojsk ZSRR W Polsce jednak była.