Szef MSZ Radosław Sikorski ocenił, że zdjęcie przez Rosjan tablicy, zamontowanej na miejscu katastrofy smoleńskiej przez stowarzyszenie Katyń 2010, niepotrzebnie przykryło spory sukces wizyty prezydentów Polski Bronisława Komorowskiego i Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Katyniu.

Obaj prezydenci 11 kwietnia w Lesie Katyńskim uczcili 71. rocznicę zbrodni katyńskiej.

W poniedziałkowym wieczornym programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2 Sikorski odniósł się m.in. do incydentu zamiany tablic na miejscu katastrofy smoleńskiej. Pierwszą tablicę - w języku polskim - zawiesiła w minionym roku w Smoleńsku część rodzin ofiar zrzeszonych w stowarzyszeniu Katyń 2010. Zastąpiła ją tablica - po polsku i po rosyjsku - zainstalowana przez Rosjan.

Szef MSZ pytany w poniedziałek o "historię tej nieszczęsnej tablicy" odpowiedział: "Tablica to jest klasyczna prowokacja, chwycenie rządu w pułapkę. To znaczy: wieszamy coś samowolnie, coś o czym wiemy, że gospodarze nie mogą tego...".

"Prowokacja wdów?" - dopytywał Tomasz Lis. "Takich przykładów mamy sporo. Mamy też podpisy pod zdjęciami na wystawie w Parlamencie Europejskim czy wizytę dziennikarzy "Naszego Dziennika" bez wizy dziennikarskiej na zamkniętym terenie. Gdy MSZ interweniuje, próbuje pomóc i wydobywa dziennikarzy chociażby z aresztu, to potem zamiast podziękowania jest atak" - odpowiedział Sikorski.

Dodał, że "wdowy miały prawo nie wiedzieć, jakie jest prawo rosyjskie". "Gdyby konsul wtedy, który był, powiedział, że ta tablica jest nie do obrony, to by został oskarżony, że jest rzecznikiem Rosji. Gdy MSZ próbowało stronę rosyjską namówić do tego, by sprawę odłożyć, to jesteśmy niekompetentni" - mówił Sikorski. "Nie można wygrać. To jest klasyczna metoda eskalowania żądań po to, by potem mówić: zdrada, zaprzaństwo" - dodał.

Do zamiany tablic doszło w przeddzień pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej

W miniony piątek na posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych wiceszef MSZ Henryk Litwin mówił m.in, że gdyby polski rząd był powiadomiony lub poproszony o wsparcie w sprawie tablicy zainstalowanej przez stowarzyszenie Katyń 2010, to miałby jakąś legitymację do działań formalnych. "Inicjatorzy przedsięwzięcia nie zwrócili się jednak do nas o pomoc, nie poinformowali nas w żadnym momencie i nie poprosili również o żadną pomoc już po zamontowaniu. Zgodnie z prawem rosyjskim i zgodnie z konwencją międzynarodową, jest to sprawa, w której podmiotami są właściciel tablicy i rząd rosyjski" - tłumaczył.

Sikorski podkreślił, że MSZ konsekwentnie namawiało stronę rosyjską: "Uzgodnijmy tekst napisu na pomniku, który powstanie i pomnikiem zastąpmy tablicę". "I to zresztą byłoby najlepsze rozwiązanie" - dodał.

"Strona rosyjska nie poinformowała nas, że: zdejmujemy tablicę, a zdjęli ją w momencie, który przykrył niepotrzebnie - moim zdaniem - spory sukces wizyty obu prezydentów w Katyniu. Ale (...) umówmy się, niektórym nie zależy na tym, żeby Polska i Rosja dążyły do pojednania" - stwierdził Sikorski.

Pytany czy "niektórzy" w Polsce czy w Rosji, odpowiedział: "I tu i tam. Ale w Polsce są politycy, którzy chcą prowadzić politykę zagraniczną tak jak prowadzą politykę krajową. To znaczy - poszukać wroga, a potem jednoczyć swój obóz polityczny na zasadzie atakowania tego wroga".

Do zamiany tablic doszło w przeddzień pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Na nowej dwujęzycznej tablicy, znajduje się napis: "Pamięci 96 Polaków na czele z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Lechem Kaczyńskim, którzy zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku". Poprzednia tablica informowała, tylko po polsku, że ofiary katastrofy zginęły "w drodze na uroczystości upamiętnienia 70. rocznicy sowieckiej zbrodni ludobójstwa w Lesie Katyńskim dokonanej na jeńcach wojennych, na oficerach Wojska Polskiego w 1940 r.".