Dwaj polscy prokuratorzy wojskowi zajmujący się dochodzeniem w sprawie katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem, podpułkownik Karol Kopczyk i major Jarosław Sej, w środę zakończyli czynności śledcze w Moskwie i wyjechali pociągiem do Polski.

Przed wyjazdem podpułkownik Kopczyk poinformował, że wykonali wszystkie zadania, które przed sobą postawili. Powiedział, że uczestniczyli w przesłuchaniach czterech osób, przy czym dwaj świadkowie zostali przesłuchani dwukrotnie.

Kopczyk przekazał, że na potrzeby śledztwa wykonano kopie zapisu czarnych skrzynek.

Według źródeł zbliżonych do polskiego śledztwa, w piątek prokuratorzy zaprezentują swoje ustalenia na konferencji prasowej w Warszawie.

"Mieliśmy możliwość zadawania pytań, a świadkowie odpowiadali na zadawane pytani"

Kopczyk i Sej pracowali w Moskwie od 2 lutego. Celem ich misji było zapoznanie się ze zgromadzonym w toku rosyjskiego dochodzenia materiałem dowodowym oraz udział w przesłuchaniach świadków.

Podczas pobytu w Moskwie polscy prokuratorzy odmawiali podawania jakichkolwiek szczegółów prowadzonych czynności. Mówili tylko, że są zadowoleni ze współpracy ze śledczymi z Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, a także, iż mieli możliwość zadawania pytań świadkom.

"Mieliśmy możliwość zadawania pytań, a świadkowie odpowiadali na zadawane pytania. Nie było najmniejszych problemów, jeśli chodzi o odpowiedzi świadków" - przekazał dziennikarzom ppłk Kopczyk.

Wiadomo, że strona polska przygotowała listę kilkudziesięciu pytań do świadków. Wiadomo też, że wśród przesłuchiwanych byli kierownik lotów i kierownik strefy lądowania z lotniska w Smoleńsku, podpułkownik Paweł Plusnin i major Wiktor Ryżenko.

Działania kontrolerów wywołały wiele kontrowersji

W połowie stycznia, podczas posiedzenia sejmowych komisji poświęconego katastrofie smoleńskiej, prokurator generalny Andrzej Seremet poinformował, że polska prokuratura dąży także do przesłuchania pułkownika Nikołaja Krasnokutskiego, zastępcy dowódcy bazy w Twerze, który również był na wieży kontrolnej lotniska Siewiernyj w momencie katastrofy polskiego tupolewa.

Kontrolerzy po raz pierwszy przesłuchani zostali w kwietniu 2010 roku, niedługo po katastrofie. Rosja unieważniła jednak ich ówczesne zeznania z powodu "nieprawidłowości w procedurze przesłuchania świadków". Później rosyjscy śledczy przesłali stronie polskiej nowe protokoły przesłuchań z sierpnia ubiegłego roku; media podawały, że różnią się one od tych kwietniowych.

Działania kontrolerów wywołały wiele kontrowersji po przedstawieniu w połowie stycznia przez kierowaną przez szefa MSWiA Jerzego Millera polską komisję badającą smoleńską katastrofę części zgromadzonych materiałów. Z prezentacji tej wynikało, że rosyjscy kontrolerzy 10 kwietnia popełnili wiele błędów, działali pod presją i nie stanowili wystarczającego wsparcia dla załogi Tu-154M.

Na przykład, polscy eksperci uważają, że płk Krasnokutski nie miał prawa rozmawiać z załogą tupolewa. Do 15 października 2009 roku dowodził on 103. Gwardyjskim Krasnosielskim Pułkiem Wojskowego Transportu Lotniczego na lotnisku Siewiernyj. Został przysłany do Smoleńska z Tweru, aby koordynować prace wszystkich służb uczestniczących w obsłudze wizyt polskich delegacji w dniach 7-10 kwietnia, gdyż bardzo dobrze znał to lotnisko.