"Nie robiłem uporządkowanego bilansu tych trzech lat, mam jedynie swoje odczucia, wrażenie, niż precyzyjnie określony pogląd. Nie mam jednak cienia wątpliwości, że premier na początku szkicował z mojego punktu widzenia zamiar niepokojący - pewne pomysły ultraliberalne, którym nie jestem przychylny.
Było w tych zapowiedziach wiele obiecanek, które absolutnie nie mogły być zrealizowane. Wszystko to było podane w takim propagandowym sosie, szczególnie odwoływanie się do drugiej Irlandii i podobne hasła.
Fakt, że premier i rząd wielu rzeczy nie zrealizował oceniam na dwa sposoby - z jednej strony, to jakiś brak politycznej wiarygodności. Z drugiej - wcale mnie nie martwi, że nie zrealizował wielu zapowiadanych rzeczy. Szczególnie nie martwi mnie, że nie udała się prognoza dotycząca drugiej Irlandii. Dzięki Bogu, Polska nie jest drugą Irlandią i ma szansę, żeby drugiej Irlandii uniknąć.
Z drugiej strony te zapowiedzi nie zostały niczym wypełnione - rząd żyje w dużym stopniu z korzystnego zbiegu okoliczności.
Na przykład recesja - udało się w Polsce uniknąć recesji, chociaż nie kryzysu, bo spadek tempa wzrostu jest jednak bardzo duży. Recesji udało się uniknąć, nie dlatego, że rząd był taki sprawny, tylko dokładnie z przeciwnego powodu - że pomysłów rządu nie udało się wprowadzić.
Na początku 2009 r. rząd zapowiadał wejście do strefy euro, co oznaczałoby sztywny kurs walutowy w czasie kryzysu. To się nie udało i mieliśmy do czynienia z dostosowaniem kursowym, co było jednym z kluczowych elementów, który zapobiegł recesji w Polsce. Te zaniechania rządu paradoksalnie wyszły nam na korzyść.
Udało się nam też z tego powodu, że nadal jesteśmy krajem w pewnym sensie ciągle zacofanym. Nie mamy bankowości inwestycyjnej - ona w Polsce nie istnieje, polskie banki nie posiadały tych trefnych papierów, które emitowały amerykańskie banki. Słabsze było też uderzenie w nasze obroty zagraniczne, np. w porównaniu ze Słowacją.
Proszę sobie jeszcze przypomnieć tę zabawę - premier upomina Powszechne Towarzystwa Emerytalne, żeby lepiej działały. To była zabawa w tym samym stylu robiona, co wcześniejsza - ministrowie meldują premierowi o oszczędnościach, albo zabawa pod tytułem premier weźmie ostro za twarz tych od dopalaczy - czyli taki niesłychanie wysoki przykład stężonego populizmu.
Jeżeli to wszystko weźmiemy pod uwagę, patrzę na te trzy lata z bardzo mieszanymi uczuciami. Z jednej strony - z punktu widzenia ocen obywateli - co widać po sondażach, rząd i premier jest jakoś tam skuteczny, jednak obawiam się, że to skuteczność na dość krótkich nogach. Jestem raczej zatroskany o przyszłość.
Nie bardzo mam skłonność do szkolnych ocen od 1 do 6, bo za taką skalą kryje się przekonanie, że mamy wspólne kryterium tego, co jest dobre, a tak nie jest.
Jednak, gdy to wszystko wziąć pod uwagę, w mojej ocenie, jako człowieka, który ma skłonności lewicowe - ale nie takie jak eseldowsko lewicowe, nie jak lewica postkomunistyczna - ja oceniam ten rząd nisko, ale nie jest to ocena dyskwalifikująca.
W mojej ocenie i z mojej perspektywy to wychodzi na trójkę.
Ludzie, którzy przyjmują perspektywę liberalną, powinni oceniać ten rząd wyżej, np. tacy ludzie, jak Leszek Balcerowicz nie powinni wybrzydzać na pragmatyzm tego rządu.
Gdy się rządzi, trzeba wziąć pod uwagę to, czym jest ekonomia polityczna, nie można oceniać tylko z punktu widzenia - skądinąd kontrowersyjnych - założeń makroekonomicznych."