Polityczna wojna przeniesie się z Sejmu na wybory samorządowe. Lewica testuje koalicję z Platformą, PiS zaczyna się zbierać, a ludowcy walczą o przeżycie. Partie prestiżowo traktują stolicę. Tu PiS może wystawić Czesława Bieleckiego.
Tylko w trzech największych miastach dojdzie do emocjonujących starć.
W Krakowie SLD zastanawia się nad wsparciem obecnego prezydenta Jacka Majchrowskiego. Poparcie lewicy może zadecydować o tym, czy pozostanie on na stanowisku. Wielką chrapkę na fotel prezydencki ma Platforma Obywatelska. Ta wystawi wojewodę małopolskiego Stanisława Kracika. – Mamy szanse, Platforma regularnie zdobywa w Krakowie 50 proc. głosów – mówi Jarosław Gowin.

Prestiż w stolicy

Do kolejnego pojedynku PO z lewicą może dojść w Łodzi. Tu Platforma wystawia posłankę Hannę Zdanowską, a lewica Dariusza Jońskiego, obecnego wiceprezydenta. To on zorganizował referendum, w kórym odwołano poprzedniego prezydenta Jerzego Kropiwnickiego.
Emocjonujący pojedynek odbędzie w Warszawie, choć tu wygrana Hanny Gronkiewicz-Waltz jest raczej pewna. Partie traktują jednak pojedynek o stolicę prestiżowo. PSL, które bało się słabego wyniku, po prostu kandydata nie wystawiło. W największym kłopocie jest PiS, które do tej pory kandydata nie zgłosiło. Jeszcze niedawno prawdopodobnym kandydatem był były wiceszef Kancelarii Prezydenta Jacek Sasin, ale ostatnio do prezesa PiS zgłosił się Czesław Bielecki, architekt, niegdyś członek Ruchu Stu, z prośbą o poparcie. Nie usłyszał odmowy. SLD wystawia Wojciecha Olejniczaka, licząc, że będzie miał lepszy wynik od kandydata PiS.

20 procent wystarczy

W pozostałych dużych miastach raczej nie będzie emocjonujących starć. Tu przeważa elektorat PO, ale jednocześnie silną pozycję mają prezydenci sprawujący obecnie władzę. Zdaniem politologa dr. Jarosława Flisa 20 proc. ich poparcia to efekt sprawowania funkcji.
Dlatego prezydenci tacy jak Ryszard Grobelny w Poznaniu, Paweł Adamowicz w Gdańsku czy Rafał Dutkiewicz we Wrocławiu mają wygraną w kieszeni. Ich zmartwieniem w zasadzie jest to, czy dostaną wsparcie Platformy i czy będą mogli się dogadać z radymi PO, by skutecznie sprawować władzę.



Na niższych szczeblach może być bardziej emocjonująco. – Niektóre sejmiki i miasta średniej wielkości będą areną przedłużonego z Sejmu pojedynku PO z PiS – mówi dr Rafał Chwedoruk. Ale w tę walkę włączą się też inni. Np. w Radomiu SLD wystawia Marka Wikińskiego, szefa prezydenckiej kampanii Grzegorza Napieralskiego, by odebrać władzę popieranemu przez PiS Andrzejowi Kosztowniakowi.
Z kolei w sejmikach będziemy świadkami pojedynku PSL z lewicą: ludowcy chcą utrzymać koalicję z PO, a lewica ma nadzieję partię Pawlaka w tej roli zastąpić. To miałby być też test możliwej koalicji rządowej SLD z PO. Lewica chce z nieformalną kampanią wystartować już w poniedziałek. Politycy Sojuszu pojawią się na ulicach, by zdobywać poparcie.
Od tych wyborów będzie zależał los PSL. Dlatego w partii panuje pełna mobilizacja. Ludowcy już powołali sztab, na jego czele stanął zaufany współpracownik Waldemara Pawlaka Eugeniusz Grzeszczak. Gotowe są też listy wyborcze.
Samorządy są zbyt partyjne
ikona lupy />

prof. Michał Kulesza, współtwórca reformy samorządowej

Czym się będą różniły te wybory od poprzednich?
Tendencja, która nasila się od pięciu lat, ale ostatnio nadzwyczajnie: to kolosalne upartyjnienie samorządu lokalnego.
To źle, partie są elementem demokracji?
Bardzo źle, bo samorząd opiera się na ustalaniu w publicznej debacie celów i możliwości ich realizacji. A obecny dyskurs partyjny z istoty swojej polega na tym, że ponieważ projekt zgłosił polityczny konkurent, to go odrzucamy. Partyjniactwo jest dla debaty wspólnotowej zabójcze.
To widać na konkretnych przykładach?
Partie traktują wybory samorządowe jako kolejną planszę do gry i miejsce podziału łupów. Ostro walczą i karzą tych, którzy chcą być niezależni. Konsekwencje praktyczne to awantury czy blokowanie pomysłów, czyli wszystko to, co znamy z polityki centralnej, ale paradoksalnie tam nie ma to znaczenia, bo wiadomo, kto rządzi i wydaje pieniądze. A istotą samorządu jest spójność społeczna, a nie konflikt.