Włodzimierz Cimoszewicz nie został sekretarzem generalnym Rady Europy. Jego przegrana otwiera teraz pole politykom lewicy - bo ich zdaniem Cimoszewicz jest w jedyną osobą, która mogłaby powalczyć o prezydenturę. Plan, by namówić byłego premiera na start, ma nie tylko SLD, także politycy spoza Sojuszu.

Tajne głosowanie członków Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy nad wyborem nowego sekretarza generalnego zaczęło się w Strasburgu o godz. 10. Jak wcześniej przekonywali polscy delegaci, zarówno z prawicy, jak i lewicy, szanse obu kandydatów miały być wyrównane. Ale o godz. 15 podano oficjalne wyniki. Cimoszewicz przegrał aż 85 głosami. Skąd taka różnica? "Wśród części delegatów pojawiło się przekonanie, że Polska za dużo chce dla siebie zdobyć w bardzo krótkim czasie. Najpierw Buzek został szefem Parlamentu Europejskiego, a teraz kolejny Polak miałby kierować Radą" - mówi przewodniczący zgromadzenia Dariusz Lipiński z PO. I przytacza rozmowę z jednym z tureckich posłów. "Zwrócił mi uwagę, że Jagland dostał największe poparcie z krajów spoza Unii. To one się obawiały, że jak sekretarzem zostanie osoba z kraju członkowskiego, to Unia zdominuje Radę. Myślę, że zagrały czynniki irracjonalne" - ocenia Lipiński.

Polaka miały poprzeć Niemcy. Jednak tylko 3 z 20 delegatów niemieckich wzięło udział w głosowaniu. Prawdopodobnie na Cimoszewicza nie zagłosowali też Brytyjczycy. Jak relacjonują politycy Sojuszu, w poniedziałek podczas kongresu angielskich laburzystów niespodziewanie pojawił się premier Norwegii. "Szybko
zorganizowano zamknięte spotkanie, na które udali się Brown, Zapatero i kilku innych przywódców socjalistycznych partii. Napieralskiego nie zaproszono. Po spotkaniu cała grupa wyszła w wyśmienitych nastrojach, poklepując Norwega po plecach. W kuluarach kongresu pojawiła się informacja, że właśnie ostatecznie dogadano poparcie dla Jaglanda" - mówi nasz rozmówca.

We wtorek Donald Tusk próbował przekonywać, że przegrana Cimoszewicza to mimo wszystko sukces Polski. Premier podkreślał, że Cimoszewicz jest graczem rangi
międzynarodowej.

Czy to oznacza, że Platforma będzie chciała jeszcze wykorzystać potencjał byłego premiera? Gdyby złożyła Cimoszewiczowi jakąś propozycję, mogłoby zniknąć zagrożenie, że pokusi się on o start w wyborach prezydenckich. Nic jednak nie wskazuje, by Platforma miała pomysł, czym Cimoszewicz mógłby się zająć. "Pewnie Tusk będzie z nim rozmawiać w cztery oczy. Wydaje mi się, że jest jakaś możliwość współpracy" - mówi enigmatycznie polityk z kierownictwa PO.

Czytaj więcej na dziennik.pl.

Kamila Wronowska, współpraca Marcin Graczyk