Posłowie Lewicy skierowali we wtorek do Najwyższej Izby Kontroli wniosek o przeprowadzenie kontroli w Agencji Rezerw Materiałowych. Jak uzasadnili za "kardynalne niedopatrzenie" kierownictwa ARM uznać trzeba niedawną sprzedaż prawie 63 tys. masek ochronnych.

Jak podały media, w lutym Agencja Rezerw Materiałowych ogłosiła przetarg na sprzedaż ze swoich magazynów prawie 63 tys. profesjonalnych pełnotwarzowych masek po 10 zł. za sztukę; jednocześnie ARM ogłaszała przetarg na zakup nowych masek, które mają zostać dostarczone w listopadzie.

We wtorek posłowie Lewicy Hanna Gill-Piątek i Marek Rutka wysłali wniosek do prezesa NIK Mariana Banasia o przeprowadzenie kontroli w Agencji Rezerw Materiałowych. Napisali we wniosku, że 14 lutego br. Agencja zakończyła proces sprzedaży 62 tys. 885 masek ochronnych. Maski - podkreślili posłowie Lewicy - zostały wyprodukowane w 2006 r., szacowany termin eksploatacji to 15 lat, a zatem termin "ważności" masek upływa w 2021 r. Gill-Piątek i Rutka zaznaczyli, że AGM sprzedawała maski po 10 zł za sztukę, a ich aktualna cena rynkowa jest nawet dwudziestokrotnie wyższa.

"Powyższą sprzedaż uznać trzeba za kardynalne niedopatrzenie kierownictwa Agencji Rezerw Materiałowych, ponieważ łatwo było już wtedy przewidzieć, że deficyt środków ochrony w służbie zdrowia grozi poważnym kryzysem epidemicznym" - napisali we wniosku do NIK posłowie Lewicy.

Podkreślają, że 13 lutego liczba przypadków COVID-19 w skali globalnej wynosiła już ponad 64 tysiące osób. "Miesiąc wcześniej w styczniu 2020 r. polska Agencja Wywiadu donosiła polskiemu rządowi o zagrożeniu, jakie niesie epidemia koronawirusa w Chinach. Informacja została przekazana do sojuszników w NATO (donosiły o tym media, polski rząd nie zaprzeczył). Niektóre kraje kumulowały materiały ochrony osobistej już na początku roku" - piszą politycy Lewicy.

"W kontekście wyżej wymienionych informacji brak decyzji o anulowaniu wszystkich przetargów związanych ze środkami ochrony indywidualnej (maski, kombinezony, rękawiczki, środki dezynfekujące) wydaje się nie tylko skrajną nieodpowiedzialnością, ale wręcz rażącym zaniedbaniem z punktu widzenia zdrowia publicznego. Taki stan rzeczy może budzić wątpliwości co do przypadkowości takich decyzji, ponieważ zysk nabywców był kilkunastokrotny" - twierdzą Gill-Piątek i Rutka.

Posłowie Lewicy wnoszą o udzielenie odpowiedzi na pytania m.in. z jakiego powodu nie odwołano oferty sprzedaży masek ochronnych, skoro WHO informowała o potencjalnym zagrożeniu epidemicznym przed 14 lutego br.; kto dokonał ostatecznego zakupu; czy premier lub inni członkowie rządu zdawali sobie sprawę z trwających przetargów, otwartych ofert na sprzedaż sprzętu niezbędnego w walce z potencjalną epidemią.

Według portalu Onet.pl, maski z zasobu AMR miały piętnastoletnią gwarancję, przy czym producent uzależniał ją od wykonywania przezeń (we Francji) raz na 6 lat serwisu gwarancyjnego, a w 2018 producent zażądał kwoty 3 milionów zł za przegląd masek. ARW - napisał Onet - uznała, iż bardziej zasadne będzie kupno całkowicie nowych egzemplarzy niż przedłużanie okresu użytkowania już posiadanych; maski próbowano sprzedać - w trzech kolejnych przetargach, z których pierwszy ogłoszony został w październiku 2019 roku, a ten ogłoszony 7 lutego był trzecim przetargiem w tej kwestii.