Polska nie jest w orbicie zainteresowań Stanów Zjednoczonych i nieroztropna dyplomacja Warszawy może przynieść nam sporo szkód, jeśli zmieni się amerykańskie przywództwo. Profesor Douglas Hecock z Bucknell University stwierdza, że gra, którą Donald Trump uprawia w Europie Wschodniej, jest niebezpieczna. Według niego i innych ekspertów bardziej multilateralnie nastawionych do stosunków międzynarodowych od obecnej ekipy, prezydent powoli, ale konsekwentnie próbuje wygasić SojuszPółnocnoatlantycki.
Trump nazywał NATO szkodliwą instytucją już w czasie kampanii wyborczej, ale czym innym jest hazard kandydata, który chce wygrać, a czym innym deklaracja męża opatrznościowego całego świata, którym z urzędu od ponad 70 lat jest przywódca USA. – Po tym, jak prezydent zwrócił się na początku roku do Niemiec, by w całości pokrywały koszty kontyngentu US Army, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego John Bolton dorzucił do tego jeszcze 50-proc. haracz za to, że Stany Zjednoczone w ogóle angażują się w ochronę kogokolwiek – mówi Hecock w rozmowie zDGP.
Amerykańska infrastruktura w RFN jest kluczowa dla funkcjonowania całego Sojuszu. Landstuhl Regional Medical Center jest placówką medyczną klasy światowej, gdzie doprowadzano do zdrowia żołnierzy rannych w Iraku i Afganistanie. Do tego dochodzi strategiczna baza w Ramstein. W Kelley Barracks w Stuttgarcie mieści się też kwatera główna US Africom, dowództwa sił odpowiedzialnego za operacje na kontynencie afrykańskim. – Jeśli Berlin nie będzie chciał płacić haraczu, a jest oczywiste, że pod groźbą się takich rzeczy nie robi, zaś ekipa Trumpa zacznie przerzucać do Polski część infrastruktury, może to doprowadzić do waszej izolacji w Europie – dodajeHecock.
Kolejnym przykładem na antagonizowanie krajów Unii Europejskiej było zorganizowanie w Warszawie w lutym konferencji poświęconej Iranowi. Publicyści zachodnich mediów głównego nurtu, pisząc o tym wydarzeniu, najczęściej używali słowa „kontrowersyjny”, a to z powodu jej antyirańskiego charakteru. W relacjach najmocniej przebiło się żądanie Mike’a Pence’a, by europejscy partnerzy wyszli z porozumienia nuklearnego z Teheranem, tak jak to wcześniej zrobiły USA. Słowa wiceprezydenta były cytowane przez wszystkie ważniejszeredakcje.
Polski rząd powinien przyglądać się temu, jak Amerykanie traktowali nas w przeszłości. Warto wspomnieć, że pokaźna część poprzedniej ekipy rządzącej podawała w wątpliwość status Polski. Na początku prezydentury Baracka Obamy DGP przeprowadził ankietę wśród kilku amerykańskich intelektualistów na temat tego, jak będzie wyglądać przyszłość naszych relacji. Zastępca szefa Pentagonu w epoce Ronalda Reagana Richard Perle ostrożnie spekulował, że wysoka pozycja Warszawy w relacjach transatlantyckich z czasów George’a Busha juniora będzie nie do powtórzenia podczas rządówdemokratów.
Bez złudzeń zostawił nas nieżyjący już Benjamin Barber. – Jeśli martwiliście się, że za Busha nie jesteście w centrum amerykańskich interesów, to uwierzcie, że dla Obamy będziecie niewidoczni – stwierdził. Rzeczywistość potwierdziła prognozy Barbera. Rząd Obamy nie tylko wycofał się z tarczy antyrakietowej, ale w ogóle stronił od rozwijania relacji z Polską. 10 lat temu w amerykańskiej polityce zagranicznej nastąpiła spora zmiana. Środek ciężkości przeniósł się wtedy z Bliskiego Wschodu do Azji, a przede wszystkim doPekinu.
Odtąd Polska wkomponowanej przez USA układance stała się jeszcze mniej potrzebna. Za Trumpa Chiny dalej są wcentrum zainteresowania. Ocieplenie relacji zWarszawą – czego zdajemy się nie dostrzegać – może być pozorne. Albo wcałej izolacjonistycznej doktrynie obecnego prezydenta USA względnie przyjazne relacje zPolską trzeba po prostu traktować jako lepsze niż zresztą Europy. Co nie znaczy, że na dłuższą metęwyjątkowe.
Rząd Obamy nie tylko wycofał się z tarczy antyrakietowej, ale w ogóle stronił od rozwijania relacji z Polską